- W Boga - wierze. Natomiast nie bardzo wierzę w to, co ludzie mówią o Bogu.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Glaukopis
- wydanie internetowe:
www.glaukopis.gross.pl
;
Przedruk za:
Najwyższy Czas
, nr 40 (802), 1 października 2005.
Marek Jan Chodakiewicz
Dystyngowany, starszy Pan
Z apaszką pod szyją. Uniesione brwi, czasami wyżej niż wydawało się to
możliwe, szczególnie, gdy mówił o rzeczach dla niego oczywistych, a dla innych
niejasnych. Albo, kiedy reagował na dziwolągi, które w życiu doświadczył. Zmęczone
oczy, przez które przebiegała jakby iskra, od czasu do czas, szczególnie, gdy w
towarzystwie pojawiła się piękna Pani. Rozumiał sztukę, był estetą i arystokratą ducha.
Jego nowojorski dom, pełen antyków, był jak muzeum. Jednocześnie miał coś ze
szlacheckiego uparciucha – jak coś mu leżało na sercu, nie popuścił. Wykłócał się,
wystukiwał, procesował do upadłego. Nigdy się nie poddawał. Znałem go telefonicznie i
korespondencyjnie od jakiegoś czasu.
Kontaktowaliśmy się w sprawie kilku rzeczy, które nam obu leżały na sercach.
Załatwił nawet w fundacji kościuszkowskiej stypendium dla jednego z moich studentów,
aby ten zbadał udział narodowców w Powstaniu Warszawskim. Spotkaliśmy się dopiero
jak wybuchła sprawa Jedwabnego. Było to w Georgetown University, na konferencji
zorganizowanej przez Polski Instytut Naukowy w Ameryce. Siedział na wózku
inwalidzkim, z podczepioną butlą tlenową i uśmiechając się flirtował ze śliczną
dwudziestokilkuletnią blondynką z Florydy. Gdy ta odeszła, odwrócił się do mnie,
przywitał i spytał mnie, ile czasu zajęły mi studia. „Bardzo długo,” odparłem, „bo
dziewczyny mi przeszkadzały.” „Mnie też,” ucieszył się, „bo ganiałem za pannami.” W
tej chwili podeszła do nas Jego małżonka, Deborah. Przedstawił ją: „To miłość mego
życia. Ale zbyt wiele lat zajęło mi abym sobie to uzmysłowił.”
Glaukopis
- wydanie internetowe:
www.glaukopis.gross.pl
;
Przedruk za:
Najwyższy Czas
, nr 40 (802), 1 października 2005.
Jan Moor (“Jankowski”) urodził się w 1924 r. w rodzinie inteligenckiej w
Częstochowie. Rodzina ojca, z zawodu inżyniera architekta, wywodziła się z
habsburskich urzędników, którzy się spolonizowali. O matce wiadomo, że była pianistką.
Przynajmniej jedno źródło izraelskie twierdzi, że Jan Moor był “uchodźcą żydowskim”
[Israel Gutman (red.),
The Encyclopedia of the Righteous Among the Nations: Rescuers
of Jews during the Holocaust
, vol. 4:
Poland
, part I, red. Sara Bender i Shmuel
Krakowski (Jerusalem: Yad Vashem, 2004), s. 441]. Niektórzy jego znajomi uważają to
za prawdopodobne, przynajmniej jeden z jego przyjaciół z dzieciństwa, Janusz Bełza,
uważa, że to pomyłka.
Ale takie rozważania to nieporozumienie. W końcu sam Jan Moor Jankowski
deklarował się jako Polak i katolik. Kiedyś mi powiedział, że „w USA jest naturalne, że
ogólnie nie ma przewagi jednej religii nad innymi. Założyciele tego kraju chcieli tylko,
żeby był on chrześcijański. Już tak zresztą nie jest. Ale Polska jest krajem katolickim na
wskroś; jest to częścią jej charakteru narodowego i po prostu nie można pozwolić, aby
było inaczej.”
Przygody Jana Moora w czasie drugiej wojny światowej mogą wywołać zawrót
głowy. Sypał barykady podczas oblężenia stolicy we wrześniu 1939 r. Uciekł z rodzinnej
Częstochowy po aresztowaniu ojca przez Gestapo w 1942 r. Zmarła też i wtedy jego
matka. Dotarł do Warszawy. Ukrywał się u Heleny Lange. Tam spotkał się z kilkoma
ukrywającymi się u niej Żydami, a w tym Anetkę Kon i jej matkę Marusię Rajkis-Kon,
oraz zapoznał się z konspiratorami ze skrajnie nacjonalistycznego Miecza i Pługa (MiP),
znajomymi syna Heleny, Zygmunta, który w 1944 r. poległ w Powstaniu Warszawskim,
rzekomo jako członek RPPS.
Tymczasem Moor wstąpił do MiP. Jego koledzy z konspiracji załatwili mu
fałszywe dokumenty na nazwisko „Jankowski” i pomogli podpisać Volkslistę, kupując
fałszywą metrykę od księdza schizmatycznego Kościoła Narodowego, tzw. Mariawitów.
Ten samo ksiądz, za pewną odpłatą, udzielił fałszywego ślubu „Jankowskiemu” z
ukrywającą się dziewczyną żydowską, Anetkę Kon. W ten sposób ją zalegalizowano jako
„żonę” Volksdeutscha. Po pewnym czasie młody „Jankowski” wystąpił z MiP i przeniósł
się do innej grupy, prawdopodobnie AK. „Miałem dość tych faszystów z MiP,”
opowiadał mi, „bo oni wciąż gadali, jacy straszni są Sowieci i komunizm. A ja
odpowiadałem, że przecież Armia Czerwona wyzwoli Polskę. Głupi byłem, a oni mieli
rację. Ale wtedy to inaczej wyglądało.”
Jako Volksdeutsche dostał przydział do Organizacji Todta (OT),
umundurowanych oddziałów roboczych przyfrontowych. Zaczął służyć wtedy jako
łącznik podziemia. Kursował do Berlina, północnych Włoch. Szmuglował broń i
meldunki. Wiosną 1943 r. został aresztowany, torturowano go na Pawiaku, a potem w
areszcie przy Gęsiówce, części KL Warschau. Uciekł z konwoju więźniów ujętych
podczas powstania w ghetto. Ledwo żywy zjawił się na melinie u Langów. Ponownie
uratowali go od śmierci. Po dojściu do siebie zdecydował się uciekać na Wschód. Front
przekroczył w okolicach Żytomierza w listopadzie 1943 r. Chciał dotrzeć do armii
polskiej pod gen. Andersem. Gdy nieopatrznie wyjawił to pierwszemu NKWDowcowi,
na którego się napatoczył, ten usiłował Jana Moora zastrzelić. Chłopak zmuszony był
uciekać ponownie na niemiecką stronę frontu.
Glaukopis
- wydanie internetowe:
www.glaukopis.gross.pl
;
Przedruk za:
Najwyższy Czas
, nr 40 (802), 1 października 2005.
Po wielu perypetiach powrócił do Polski centralnej. Ponownie nawiązał kontakt z
podziemiem i ponownie został aresztowany. Uciekł błyskawicznie z transportu i trafił do
Warszawy, gdzie właśnie wybuchło Powstanie. Znalazł się po niemieckiej linii frontu,
gdzie nawet brał udział w odprawach sztabowych z ramienia OT. Widział rzeź Pragi i
Ochoty. Usiłował dotrzeć do Anetki Kon, po drodze został ranny. Zajęli się nim Niemcy,
którzy wzięli go za swego. Ewakuowano go do lazaretu w Rzeszy. Stamtąd uciekł do
Szwajcarii. Doczekał się końca wojny, podjął studia medyczne, szalał na motocyklu,
ganiał dziewczyny, żył.
Studia we Fryburgu i Bernie ukończył z wyróżnieniem w 1953 r. Zajął się
genetyką oraz medycyną sądową (
forensic medicine
). Pracował w uniwersytetach w
Genewie i Cambridge, gdzie odkrył polimorfizm w alotypach protein krwi myszy i małp.
W 1959 r. zaproszono go do Columbia University. Stamtąd przeniósł się do New York
University, gdzie założył własne laboratorium specjalizujące się w badaniach
genetycznych – Laboratorium Medycyny i Chirurgii Eksperymentalnej na Małpach
Człekokształtnych (Laboratory for Experimental Medicine and Surgery in Primates --
“LEMSIP”). Opracował tzw. teorię genetycznego dryfowania (The Genetic Drift
Theory), postulującą zanikanie pewnych genów. Jego laboratorium uznano za Placówkę
Stale Współpracującą z Międzynarodową Organizacją Zdrowia (The World Health
Organization Collaborating Center). Jego wkład do nauki dotyczył badań w zakresie
hemofilii, immunologii, oraz typów krwi. Walczył też z AIDS. W 1983 r. Instytut
Pasteura w Paryżu ogłosił, że pierwsza na świecie szczepionka na zapalenie wątroby typu
B (Hepatitis B) powstała w LEMSIP.
Publikował wiele, ponad 200 prac naukowych. Założył i kierował
Journal of
Medical Primatology
. Zapraszano go na kongresy. Jako jedyny Amerykanin Jan Moor
Jankowski został wybrany do Akademii Medycyny Francuskiej. Prezydent Francji
przyznał mu wysokie odznaczenie, podobnie Sowieci. Służył jako doradca naukowy z
zakresu medycyny przy urzędzie premiera Izraela. Pomagał temu państwu ustanowić
program medycyny sądowej. Za zasługi premier Golda Meir odznaczyła go Medalem
Trumpeldora.
Z tym ostatnim wydarzeniem wiąże się moja osobista historia. Profesor pomógł
mi zinterpretować dokumenty, materiały, oraz pomiary jakie przywiozłem z Jedwabnego.
Przedtem kazał mi zrobić wizję lokalną, doradzał abym z żadnym miejscowym
świadkiem nie rozmawiać („teraz już nic się nie dowiemy przy tym cyrku medialnym”),
poinstruował abym odmierzył krokami miejsce zbrodni, jego odległość od rynku oraz od
kirkutu. Za najbardziej wartościowy uznał wstępny raport profesora Koli z Torunia.
Potem spytał mnie: „No, dobrze, panie Marku, ale przecież w Jedwabnem nie było
ekshumacji. Z tego wszystkiego można wysnuć zaledwie wstępne wnioski.” Starałem się
wytłumaczyć, że w Polsce decydenci uznali, że sytuacja międzynarodowa, że histeria
mediów, że szantaż polityków, że tzw. „opinia publiczna”, oraz w końcu że względy
religijne judaizmu zabraniały przeprowadzić ekshumację.
Profesor podniósł w górę brwi i stwierdził: „Minister Sprawiedliwości RP złamał
prawo. Jeżeli miała miejsce jakakolwiek zbrodnia, nie mówiąc już o zbrodni ludobójstwa,
ekshumację przeprowadza się do końca. Co do demonstrantów, w Izraelu wielokrotnie
nasza praca w dziedzinie medycyny sądowej, a nawet w dziedzinie archeologii, była
przerywana przez rozmaite awantury Żydów ortodoksyjnych, których interpretacja wiary
Glaukopis
- wydanie internetowe:
www.glaukopis.gross.pl
;
Przedruk za:
Najwyższy Czas
, nr 40 (802), 1 października 2005.
zabrania urządzania ekshumacji. Po prostu na takich wysyłało się policję, która – jeśli
trzeba było – fizycznie się z nimi rozprawiała, a myśmy kończyli ekshumację. Jaka jest
różnica między Polską a Izraelem? Albo Polska jest państwem prawa albo nie? Niech
sobie autorytety moralne debatują, a prawo istnieje i trzeba je przestrzegać. Ekshumacja
w Jedwabnem musi być.”
Zresztą Profesor był również krytyczny wobec Instytutu Pamięci Narodowej, a w
tym pionu prokuratorskiego. „Przecież ci panowie i panie nie wiele rozumieją. A
szefostwo IPN to nie tylko ignoranci, ale również ludzie kiepsko wychowani. Nie
odpisują na listy.” Profesor skarżył się szczególnie na brak odpowiedzi na „dwa listy
otwarte podpisane przez kilkadziesiąt osób z polskiej elity naukowej w USA. Chodziło o
Jedwabne i brak zgody strony żydowskiej na przeprowadzenie ekshumacji.” Irytowało go
też postępowanie prokuratury i IPN w sprawie Konzentrazionslager Warschau. Był
zdziwiony niskim poziomem merytorycznym wielu prawników, historyków i innych
naukowców w post-PRLu.
Ale chyba najciekawsze jego refleksje dotyczyły szympansów. Eksperymentował
na nich, ale po pewnym czasie – w połowie lat siedemdziesiątych – zaczął się
sprzeciwiać eksperymentom, które kończyły się śmiercią tych zwierząt. Stał się
orędownikiem tworzenia rezerwatów dla małpich weteranów medycznych
eksperymentów. To miały być takie małpie habitaty spokojnej starości. Niestety
dowiedział się, że niektóre firmy biomedyczne, a ściślej powołane przez te firmy
non-
profit
fundacje, zachowywały się w sposób nieetyczny. Łapano szympansy na dżungli,
zamiast zadowolić się wyhodowanymi w niewoli, których była dostateczna liczba na
laboratoryjne potrzeby. Małpy niepotrzebnie zdychały na zakażenie krwi. Dochodziło
nawet do wypuszczania zarażonych HIV szympansów na wolność, aby zmniejszyć
koszty ich utrzymania.
Profesor zaczął się z tymi środowiskami sprzeczać. Najgorsze, że jego
pracodawca spoglądał na wystąpienia Jana Moora niechętnie. Po tym jak opublikował list
protestujący przeciw nieetycznym praktykom jednej z firm, stojący za nią giganci
farmaceutyczni podali go do sądu. W kuluarach szeptano oskarżenia o „polski
antysemityzm.” Jan Moor zżymał się, bo jak mi mówił, głównymi inicjatorami tych
szykan byli Austriacy, „pewnie sami byli nazistami, którzy bezpodstawnymi
oskarżeniami mnie o antysemityzm chcieli przypodobać się nowojorskim sędziom.”
Prowokacja jednak była szyta tak grubymi nićmi, że nie udała się. Nawet
The New York
Times
poparł Profesora. Jan Moor został wyróżniony za walkę o wolność słowa. Był to
bardzo prestiżowa Nagroda Obrony Wolności im. Williama J. Brennana, Jr., którą
wręczyło mu Centrum Środków Obrony przed Zniesławieniem (the William J. Brennan,
Jr., Defense of Freedom Award of the Libel Defense Resource Center).
Proces sądowy wygrał dopiero po ośmiu latach w 1991 r., tracąc na niego kilka
milionów dolarów, z czego co najmniej milion z własnej kieszeni. Niestety w 1995 r. w
wyniku ostrego konfliktu z New York University, wyrzucono go z pracy i zabroniono
wstępu do laboratorium, które sam stworzył. Jego walka o wolność słowa oraz o etyczne
traktowanie zwierząt odbiła się szerokim echem nie tylko w popularnej prasie
amerykańskiej, ale również w naukowych periodykach oraz w debatach w Kongresie
USA (Zob. e.g., Congressional Record of the 98th Congress, Volume 130, Number 127,
Monday, October 1
st
, 1984; Congressional Record of the 104th Congress, Volume 41,
Glaukopis
- wydanie internetowe:
www.glaukopis.gross.pl
;
Przedruk za:
Najwyższy Czas
, nr 40 (802), 1 października 2005.
Number 80, Monday May 15
th
, 1995;
Scientific American
, September 1997; “In the
Maelstrom of Animal Medical Studies,”
The New York Times
, Sunday, July 7, 1996,
Long Island, p.11; “Untold Story in Primates Lab Transfer,” Editorals/Letters,
The New
York Times
, Tuesday August 22, 1995; “Libel Concerns Are a Reality For Scientists Who
Speak Out In Public,”
The Scientist
, March 18, 1996.)
Nota bene
, Profesor chętnie opowiadał o swoich perypetiach z szympansami, z
takim samym ogniem jak o KL Warschau czy o Jedwabnem. Po prostu, jak się
angażował, to robił to całym sercem i nie popuszczał. Kiedyś wspominał, jak podczas
jednego z jego pobytów w Warszawie zjawiła się u niego dziennikarka
Gazety Wyborczej
i z niedowierzaniem słuchała jego opowieści (w tym i o szympansach). Miała je
opublikować. Naturalnie nie dotrzymała słowa. Jak wspominał Jan Moor, „to przecież
jakieś chamstwo. Ja jestem poważnym człowiekiem, współpracowałem nie tylko z
czołówką naukowców w moim polu, ale z takimi ludźmi jak Prezydent Francji czy
Premier Izraela. Żaden z nich nie zmarnował mi czasu.”
Profesor był bardzo zdziwiony. Ale podczas następnej wizyty spotkał się z
dziennikarzami, których jego opowieści interesowały. I to zaowocowało w kilkuletniej
współpracy z
Naszym Dziennikiem
,
Radio Maryja
i
Telewizją
Trwam
. Jan Moor był
zachwycony: „To wspaniali ludzie! Patrioci, sympatyczni, słowni, życzliwi i mili.” Czuł
się w tym środowisku jak w domu. Za każdym razem kilkakrotnie opowiadał mi o
wrażeniach z Polski, poznał nieobojętnych. Chciał im przekazać chociaż cząstkę swej
wiedzy, serca, zaangażowania. Udało mu się to do dużego stopnia zanim stracił
przytomność w swoim mieszkaniu i został przetransportowany do szpitala, gdzie zmarł
27 sierpnia 2005.
W USA nekrolog Profesora ukazał się nawet w
The New York Times
. W Polsce
pamiętał o hołdzie dla niego chyba jedynie
Nasz Dziennik
. Ogólnie – wstyd. Odszedł
światowej sławy naukowiec, który miał politycznie niepoprawne poglądy na temat
historii Polski i dlatego media „tolerancyjne” zignorowały jego osiągnięcia i poglądy.
Profesor Jan Karol Moor Jankowski miał 81 lat. Niech odpoczywa w spokoju.
Dystyngowany, starszy pan.
Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, 12 września 2005
Inne strony poświęcone śp. prof. Janowi Moor-Jankowskiemu:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • slaveofficial.keep.pl
  • Szablon by Sliffka (© - W Boga - wierze. Natomiast nie bardzo wierzę w to, co ludzie mówią o Bogu.)