- W Boga - wierze. Natomiast nie bardzo wierzę w to, co ludzie mówią o Bogu.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JAKUB SALINGER
ETAPEM Z WARSZAWY DO
KRASNOUFIMSKA
EDYCJA KOMPUTEROWA:
MAIL TO:
MMII ®
ROK 1863
15 listopada
W dniu tym przeniesiony zostałem z sali
głównej Pawilonu Cytadeli, w której [z] czter-
dziestoma towarzyszami uwięziony byłem, na
powrót do Pawilonu 10 pod nr 9
1
. Tu zastałem
Przezdzieckiego, urzędnika kolei, i Krzysztofo-
wioza, ucznia szkół wyższych, oba uwięzieni za
to, że byli lokatorami pałacu Zamoyskiego wów-
czas, gdy miejsce miała eksplozja bomby na No-
wym Świecie
2
.
1
Cytadela Aleksandrowska — ponurej sławy
więzienie w Warszawie zbudowane przez cara
Aleksandra I po powstaniu listopadowym dla
trzymania w szachu mieszkańców stolicy, na
ironię, za ich pieniądze. Pawilon X w północno-
-wschodniej części Cytadeli był więzieniem wy-
łącznie politycznym, o szczególnie surowych
warunkach, rozbudowanym systemie szpiegowa-
nia więźniów i ich gnębienia.
2
Mowa tu o nieudanej próbie zamachu na no-
wo mianowanego w sierpniu namiestnika car-
skiego Teodora Teodorowicza Berga (1790—
16 listopada
Dzisiaj spotkała mnie nader miła niespo-
dzianka. Właśnie w dniu upłynienia mego dwu
miesięcznego uwięzienia przyszedł żandarm i po-
wiedział, żebym się wraz z nim udał. Po opro-
wadzeniu długich korytarzy i kilku schodów
wskazuje ani drzwi do wejśoia. Wchodzę i niko-
go tam nie zastałem. Dopiero po kwadransie nad-
szedł, i poszedłem z nim do nie opodal drugich
drzwi. Wszedłszy, znalazłem się w niewielkim
pokoju podzielonym na dwoje sztachetami okra
towanymi drutem. W drugiej połowie będący ka-
pitan Żuczkowski
3
zawołał: „Pani Sadlinger!",
1874), jaka miała miejsce po południu 19 wrześ-
nia 1863 x. Z polecenia Rządu Narodowego
grupa terrorystów rzuciła z okien czwartego
piętra pałacu Zamoyskich na Nowym Świecie
materiały wybuchowe i bomby na przejeżdża-
jącego przez Nowy Świat powozem Berga.
Wspomniani przez Salingera Przeździecki
i Krzysztofowicz należeli do znacznej grupy
(źródła podają liczby od 115 do kilkuset) męż-
czyzn, lokatorów pałacu, których wówczas
aresztowano i osadzono w Cytadeli. Por.
S. Kieniewicz,
Powstanie styczniowe,
Warszawa
1972, s. 637—640.
3
Ksawery Zuczkowski — kapitan, zamieszkały
w koszarach rządowych w Cytadeli, Polak
całkowicie oddany w służbę caratu. Komen-
dant X Pawilonu „wstrętny, czarny, zasępio-
ny", którego język był dziwną mieszaniną pol-
skiego i rosyjskiego, powszechnie znany, jak
świadczą inne wspomnienia, wśród więźniów X
Pawilonu Cytadeli ze swego okrucieństwa, stąd
też zwany „morok" lub jak u Salingera: „kat".
Por. m.in. B. Szwarce,
Dziesiąty Pawilon
[w:]
nią i Pawłem
5
.
Widzenie to zaledwie pięć minut trwało,
Bronią spoglądając na mnie zawołała: „Ach, jak
się tatko odmienił". W przytomności kata zaled-
wie słów kilka można było wymienić, rzucał się
jak pies wściekły i rozłączyliśmy się, poprzesta-
jąc na tym, żeśmy się przynajmniej w dobrym
widzieli zdrowiu. Potem odprowadził mnie znów
żandarm do mojej klatki; żony zaś i dzieci nawet
uścisnąć nie mogłem, gdyż kraty nas przedzie-
lały.
4
wraz z Bro-
17 listopada
Po południu, około godziny trzeciej, przy-
szedł żandarm z uśmiechem na ustach a wska-
zawszy na moje łóżko spytał, kto tu sypia. Gdy
mu odpowiedziałem, że to ja, rzekł, żebym wszy-
stkie swoje rzeczy zapakował, że po kwadran-
sie wróci i mnie z sobą zabierze. Wziąłem się za-
W
czterdziestą rocznicę powstania styczniowe-
go,
Lwów 1903, s. 455—456.
4
Katanzyna Barbara z Saltzmannów — córka
powroźnika gdańskiego i Marty z Grzegorzew-
skich (ur. 1824 r. w Gdańsku, zm. 1876 r. w
Warszawie), żona Jakuba Salingera i matka
ich dziewięciorga dzieci. Autor zawarł związek
małżeński wbrew woli rodziny. Por. notę dzien-
ną z dnia 22 listopada informującą o poznaniu
się żony z siostrą J. Salingera.
5
Bronia (ur. 1842 r.) i Paweł (ur. 1846 r.) —
starsze dzieci autora.
i wnet weszła moja droga Kasieńka
raz do zapakowania rzeczy, a towarzysze moi
P[rzezdziecki] i K[rzysztofowicz] winszowali mi,
że pewnie na wolność wypuszczony zostanę. Po
części podzielałem to zdanie, gdyż po tych, co
mieli być wysłanymi, zwykle przychodzono po
północy. Wnet wrócił żandarm, rozstałem się z to-
warzyszami, i [on] rzeczy moje zabrał.
Przechodząc znów przez rozmaite wchody
i korytarze zaprowadził mnie do jakiejś izby,
gdzie złożył rzeczy moje. Tu zastałem pięciu lu-
dzi młodych, mnie zupełnie nie znanych, w płasz-
czach i czapkach, których rzeczy tu zarówno zło-
żone zostały. Znajomość w okamgnieniu była zro-
bioną i pytaliśmy się nawzajem, jaki tu jest cel
naszego zgromadzenia. Każden zgadywał, ale nikt
z pewnością odpowiedzieć nie mógł.
Po małej półgodzinie jeden po drugim
przywołani i przyprowadzeni zostaliśmy do kan-
celarii. Tam zastałem znów Żuczkowskiego z dru-
gim porucznikiem. Pokazał mi rachunek moich
osobistych wydatków w czasie mego uwięzienia
z funduszu u niego będącego, powiedział, ile pie-
niędzy z obrachunku mnie się jeszcze należy i że
je odbiorę (rb. 52, 19 k.). Na zapytanie moje:
„Gdzie?" — odpowiedział gburowato: „Już pan
zobaczysz, mnie nic do tego". Gdy kolejkę ę
wszyscy przeszli i znów połączeni byliśmy,
wkrótce przyszli żandarmi, zabrali wszystkie na-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • slaveofficial.keep.pl
  • Szablon by Sliffka (© - W Boga - wierze. Natomiast nie bardzo wierzę w to, co ludzie mówią o Bogu.)