- W Boga - wierze. Natomiast nie bardzo wierzę w to, co ludzie mówią o Bogu.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jacek Kuroń, Karol Modzelewski

List otwarty do partii

 

Dnia 27 XI 1964 roku decyzja Komitetu Uczelnianego PZPR przy UW zostaliśmy wykluczeni z szeregów Partii, a dnia XII 1964 roku Karol Modzelewski został decyzją KUZMS usunięty również z organizacji młodzieżowej. Powodem wykluczenia był napisany przez nas tekst o charakterze analityczno-programowym, zarekwirowany w czasie naszego zatrzymania w dniu 14 XI przez władze MSW. W sprawie tej Biuro Śledcze MSW prowadzi do­chodzenie z art. 155 Kodeksu Karnego z 1932 r., § l i 2. W związku z naszą sprawą zostali wykluczeni z Partii tow. tow. Stanisław Gomółka i Joanna Majerczyk, a towarzysz Eugeniusz Chylą został skreślony z listy kandydatów PZPR; towarzysze Gomółka i Chylą zostali również usunięci z szeregów ZMS. To­warzysze ci nie są autorami zarekwirowanego przez MSW tekstu, ale zarzucano im częściowe solidaryzowanie się z jego treścią, bądź też z naszą postawą i poglądami. Z listem otwartym występujemy wyłącznie z własnej inicjatywy, jako autorzy tekstu, i wyłącznie we własnym imieniu, a nie w imieniu pozostałych towarzyszy, usuniętych z Partii i ZMS w związku z naszą sprawą.

Sprawie tej władze partyjne i władze MSW nadały znaczny rozgłos. Pomijamy informacje, podawane publicznie przez działa­czy partyjnych i wyższych funkcjonariuszy MSW poza Uniwersy­tetem. Na terenie uczelni informacje takie wygłoszono na zebra­niu aktywu ZSP, na zebraniu aktywu partyjnego w Domu Stu­denckim przy ulicy Kickiego, na posiedzeniu KU ZMS ubiegłej kadencji, na Konferencji Sprawozdawczo-wyborczej uniwersytec­kiej organizacji ZMS. Zebrania poświęcone naszej sprawie odby­ły się w Oddziałowych Organizacjach Partyjnych na wydziale psychologii-pedagogiki, historii, ekonomii politycznej (dwukrotnie) i filozofii. Uchwała KU PZPR w sprawie wykluczenia nas z Partii podjęta została w imieniu uczelnianej organizacji partyjnej, a zatem musi być podana do wiadomości wszystkich jej członków. Spodziewamy się wiec, że sprawa nasza omawiana będzie na zebraniach wszystkich organizacji oddziałowych, a także na zebraniach ZMS.

Nie będąc już członkami Partii ani ZMS, nie mamy możli­wości uczestniczenia w tych zebraniach. Nie możemy więc odpo­wiadać na stawiane nam zarzuty, ani prostować wersji oficjal­nych, przeinaczających nasze poglądy i przedstawiających je w fałszywym świetle. Ogół członków Partii na Uniwersytecie tekstu naszego nie zna. Dowiaduje się więc o jego treści na podstawie tego, co zechcą powiedzieć sekretarze lub aktywiści Komitetu Uczelnianego, którzy w tej sytuacji mają monopol informowania opinii partyjnej. Tym bardziej ogół członków ZMS: nawet Ko­mitet Uczelniany tej organizacji, mimo, że musiał decydować o usunięciu z ZMS trzech towarzyszy, nie otrzymał naszego tekstu, a tylko referat egzekutywy i uchwały Plenum KU PZPR w naszej sprawie.

Wiadomo, że przy pomocy cytowania wyrwanych z kontekstu pojedynczych zdań można przedstawić treść każdego dokumentu w sposób nieprawdziwy. Naszym zdaniem oficjalne relacje o napi­sanym przez nas tekście cechuje daleko posunięta dowolność wo­bec oryginału. Cytując kilka lub kilkanaście wyrwanych zdań stwarza się wrażenie, że jest to zbiór ostrych, demagogicznych i niczym nie umotywowanych haseł, zajmujący z niewiadomych przyczyn aż 128 stron maszynopisu. Tymczasem, cokolwiek by się nie mówiło o merytorycznej trafności naszej analizy i o poli­tycznej wartości wysnutych z niej wniosków, jest to logiczna konstrukcja, którą obalać można tylko polemizując z całością wywodu a nie epatując cytatami, które wyrwane z kontekstu nierzadko zmieniają w ogóle sens. Ponadto, w oficjalnych rela­cjach nie tylko przemilcza się zawartą w tekście analizę, ale zby­wa się paroma ogólnikami rozdział programowy, mający decydu­jące znaczenie dla oceny politycznego charakteru dokumentu. Wreszcie relacje (wystąpienia) oficjalne posługują się inwekty­wami pod adresem tekstu („prymitywna demagogia"), oraz po­ziomu moralnego i intelektualnego autorów (dwulicowość, nie­uczciwość, nawet brak odwagi cywilnej). Zdarzają się wypadki fałszerstw, w których nieświadomość trudno nam uwierzyć (rze­komo postulujemy zatrzymywanie bezpośrednio przez robotnika całego wytworzonego przezeń produktu, rzekomo nawołujemy ro­botników do zaniżania wydajności pracy w celu ograniczenia wyzysku).

W tej sytuacji uważamy za konieczne poinformowanie człon­ków Partii i ZMS na UW o naszych prawdziwych poglądach i wynikającej z nich postawie politycznej jedyną dostępną nam drogą tj. w liście otwartym. Zwracamy się do członków Partii i do członków kierowanej przez PZPR organizacji młodzieżowej, mimo tego, że poglądy nasze i dokument, który napisaliśmy, określa się jako „antypartyjny". Jeśli to nadużywane słowo ma oznaczać, że stoimy na stanowisku przeciwnym praktyce poli­tycznej PZPR i że oceniamy negatywnie jej rolę społeczną — protestujemy przeciw takiemu określeniu. Na zarzut o dwulico­wość i nieuczciwy stosunek do towarzyszy partyjnych odpowia­damy, że:

1) do naszego obecnego stanowiska doszliśmy stopniowo, w drodze ewolucji poglądów, częściowo w toku trwających od blisko pół roku prac nad tekstem, głównie pod wpły­wem rozwoju sytuacji społecznej i politycznej w kraju, oraz do­świadczeń w pracy partyjnej i ZMS-owskiej w ciągu ostatniego roku (zamknięcie Klubu Dyskusyjnego, stosunek Partii do listu 34 intelektualistów i wiecu z 14 kwietnia 1964 roku, likwidacja metodami wyłącznie dyscyplinarnymi dyskusji w ZMS itp.).

2) poglądy nasze miały charakter opozycyjny wobec aktualnej polityki kierownictwa partyjnego, co było ogólnie znane gdyż głosiliśmy je publicznie — w klubie dyskusyjnym, na zebraniach ZMS-owskich i partyjnych, często wbrew stanowisku instancji. Z tego powodu byliśmy upominani i karani również przez ludzi, którzy swoich poglądów w szerokim gronie (np. w klubie poli­tycznym) nie głosili, którzy dziś zarzucają nam dwulicowość. W końcu zostaliśmy pozbawieni możliwości prowadzenia działalno­ści politycznej wśród młodzieży, co na Uniwersytecie oznacza praktycznie odsunięcie od działalności politycznej w ogóle. Za­mierzaliśmy po ukończeniu pracy nad tekstem głosić ze wszys­tkich dostępnych nam trybun zawarte w nim tezy i z taką mo­tywacją polityczną złożyć legitymacje partyjne. Tekst ukończony nie został (brakuje w nim dwóch rozdziałów, ponadto rozdziały ekonomiczne były raczej brulionem niż ostateczną formą analizy i miały być przerobione. W skutek wkroczenia organów MSW sprawą zajęły się instancje partyjne i zostaliśmy z Partii i ZMS wykluczeni). W tej sytuacji fakt naszego odejścia z Partii uważa­my za zrozumiały, nie podlegający dyskusji niezależnie od form i okoliczności w jakich się to dokonało. Oznacza to, że politycz­nie rozstaliśmy się z naszymi towarzyszami partyjnymi i organiza­cyjnymi. Ale fakt rozbieżności w niczym nie zmienia naszego szacunku dla ich przekonań i dla nich samych. Powodowani szacunkiem, który wymaga rzetelnego informowania towarzyszy, nawet przy najbardziej zasadniczej odmienności stanowisk poli­tycznych, przedstawiamy członkom Partii i ZMS na UW zarys naszej analizy i programu, które zawarte były w zarekwirowanym przez MSW tekście i które są naszą aktualną platformą ideową.

 

I. Władza biurokracji

 

Według oficjalnej doktryny, żyjemy w kraju socjalistycznym. Teza ta opiera się na utożsamieniu państwowej własności środ­ków produkcji z własnością społeczną. Akt nacjonalizacji przeka­zał przemysł, transport, banki na własność społeczeństwu, a sto­sunki produkcji oparte na własności społecznej są ex definitione socjalistyczne.

Rozumowanie to jest pozornie marksistowskie. W rzeczywis­tości do marksowskiej teorii wprowadzono tu element z gruntu jej obcy — formalne, prawne rozumienie własności. Własność państwowa może kryć rozmaite treści klasowe w zależności od klasowego charakteru państwa. Państwowy sektor w gospodarce współczesnych krajów kapitalistycznych nie ma nic wspólnego z własnością społeczną. Nie tylko dlatego, że poza nimi istnieją prywatne korporacje kapitalistyczne, ale dlatego, że robotnik fa­bryki kapitalistycznej państwowej jest najzupełniej pozbawiony własności, gdyż nie ma realnego wpływu w państwie, a więc żadnej kontroli nad swoją pracą i jej produktem. Historia zna przykłady społeczeństw klasowych i antagonistycznych, w których dominowała państwowa własność środków produkcji (tzw. azja­tycki sposób produkcji).

Państwowa własność środków produkcji — to tylko forma własności. Należy ona do tych grup społecznych, do których na­leży państwo. W systemie gospodarki znacjonalizowanej wpływ na całokształt decyzji ekonomicznych (a więc władanie środkami produkcji, podział i wykorzystanie produktu) może mieć tylko ten, kto ma udział lub możliwość wpływania na decyzje władzy państwowej. Władza polityczna łączy się z władzą nad procesem produkcji i podziału.

Do kogo należy władza w naszym państwie? Do jednej, mo­nopolistycznej partii — PZPR. Wszystkie istotniejsze decyzje podejmowane są najpierw w partii, a potem dopiero w organach oficjalnej władzy państwowej; żadna istotna decyzja nie może być podjęta i realizowana bez sankcji władz partyjnych. Nazywa się to kierowniczą rola partii, a ponieważ monopolistyczna par­tia uznaje się za reprezentantkę interesów klasy robotniczej, jej władza ma gwarantować władzę klasy robotniczej.

Jeśli jednak nie chcemy oceniać systemu wg. tego, co myślą i mówią o sobie jego przywódcy, musimy zobaczyć, jakie możli­wości wpływu na decyzje władzy państwowej ma klasa robotnicza.

Poza partią — żadnych. Rządząca partia jest bowiem mono­polistyczna. Klasa robotnicza nie ma możliwości organizowania się w inne partie, a tym samym formułowania, propagowania i walki o realizację innych programów, innych wariantów podziału dochodu narodowego, innych koncepcji politycznych niż progra­my i koncepcje PZPR. Monopolu partii rządzącej na organizowa­nie robotników strzeże cały państwowy aparat władzy i przemo­cy: administracja, policja polityczna, prokuratura, sądy, a także kierowane przez partię organizacje polityczne, demaskujące w zarodku próby podważenia kierowniczej roli PZPR.

Ale z górą milion członków Partii — to zwykli obywatele, wśród nich kilkaset tysięcy — to robotnicy. Jakie są ich możli­wości wpływu na decyzje władz partyjnych, a tym samym władz państwowych? Partia jest nie tylko monopolistyczna, ale zorga­nizowana na zasadach monolitycznych. Wszelkie frakcje, grupy o odrębnych platformach, zorganizowane prądy polityczne są w niej zakazane. Każdy szeregowy członek ma prawo do własnego zdania, nie ma natomiast prawa do organizowania innych podob­nie myślących wokół swego programu i do zorganizowanej - propagandowej, wyborczej walki o jego realizację. Wybory do instancji partyjnych, na konferencje i zjazdy stają się w tych wa­runkach fikcją, gdyż nie odbywają się na bazie różnych platform i programów (czyli rozeznania alternatyw politycznych), a reali­zacja inicjatywy politycznej w masowym środowisku wymaga organizacji. W ewentualnych próbach kształtowania decyzji ,,gó­ry" masa szeregowych członków Partii jest pozbawiona organiza­cji, zatomizowana, a więc bezsilna. Jedynym źródłem inicjatywy politycznej mogą być z natury rzeczy zorganizowane instancje, a więc aparat. Jak każdy aparat, jest on zorganizowany hierar­chicznie: z dołu w górę płyną informacje, z góry na dół — de­cyzje i polecenia. Tak w każdym zhierarchizowanym aparacie, źródłem poleceń jest elita, zespół ludzi zajmujących w hierarchii eksponowane stanowisko i zbiorowo kształtujących podstawowe decyzje. W naszym systemie elita partyjna jest zarazem elitą władzy; wszystkie decyzje władzy państwowej są podejmowane przez nią, na górnych szczeblach hierarchii partyjnej i państwowej występuje zresztą z reguły kumulacja stanowisk. Sprawując wła­dzę w państwie, dysponuje ona tym samym całokształtem upań­stwowionych środków produkcji, decyduje o rozmiarach aku­mulacji i spożycia, o kierunkach inwestycji, o udziale poszczegól­nych grup społecznych w konsumpcji i dochodu narodowego, sło­wem o podziale i wykorzystaniu całego produktu społecznego. Decyzje elity są samodzielne, wolne od wszelkiej kontroli ze stro­ny klasy robotniczej i pozostałych klas i warstw społecznych. Robotnicy nie mogę na nie wpływać, ogół członków Partii też nie. Wybory do Sejmu i Rad Narodowych w warunkach istnienia jed­nej i odgórnie ustalonej listy i przy braku rzeczywistych różnic programowych między PZPR a partiami satelitarnymi (ZSL, SD) staja się fikcję. Tę partyjno-państwowę elitę władzy, wolną od kontroli społecznej i samodzielnie podejmującą całokształt węzło­wych decyzji gospodarczych o znaczeniu ogólnokrajowym (oraz całokształt decyzji politycznych) nazywać będziemy centralną po­lityczną biurokracją.

Przynależność do centralnej politycznej biurokracji wyznacza realny współudział w kształtowaniu podstawowych decyzji poli­tycznych i gospodarczych o znaczeniu ogólnokrajowym, podejmo­wanych centralnie. Dokładne ustalenie zakresu elity jest prawdo­podobnie niemożliwe, przybliżone ustalenie wymagałoby prowa­dzenia badań socjologicznych na temat, który jest zupełnym tabu. Dla nas jednak sprawę najważniejszą nie jest liczebność i organi­zacja wewnętrzna biurokracji, lecz jej rola w społeczeństwie i w społecznym procesie produkcji.

Jeśli szeregowi członkowie partii są zdezorganizowani w ewen­tualnych próbach wpływania na decyzje biurokracji, są oni jed­nocześnie zorganizowani do wykonywania jej poleceń na zasadach dyscypliny partyjnej. Kto się sprzeciwia, jest usuwany, a poza partią nie ma prawa zorganizować się, a więc działać. W ten spo­sób partia, która na szczytach swej hierarchii jest po prostu zorganizowaną biurokrację, ,,na dole" staje się narzędziem dezor­ganizacji prób oporu i wywierania wpływu na władze ze strony klasy robotniczej, a zarazem organizuje klasę robotniczą i inne środowiska społeczne w posłuszeństwie wobec biurokracji. Taka samą funkcję pełnią pozostałe organizacje społeczne kierowane przez Partię, łącznie ze Związkami Zawodowymi. Tradycyjna or­ganizacja robotniczej samoobrony ekonomicznej, poddana kie­rownictwu jedynej zorganizowanej siły politycznej, tj. partii, sta­ła się posłusznym organem biurokracji, czyli władzy państwowej: politycznej i ekonomicznej. Klasa robotnicza jest pozbawiona or­ganizacji, programu, środków samoobrony.

Biurokracja sprawuje zatem całokształt władzy politycznej i ekonomicznej, pozbawiając klasę robotniczą środków nie tylko władzy i kontroli, ale nawet samoobrony. Wodzowie biurokracji uważają się przy tym za wyrazicieli interesów klasy robotniczej. Jeśli nie mamy oceniać systemu według deklaracji przywódców, musimy zanalizować klasową istotę biurokracji. Fakt, że sprawuje ona władzę, sprawy w ostateczny sposób nie przesądza. Decydują stosunki produkcji: musimy się więc przyjrzeć procesowi produk­cji i stosunkom w jakie w tym procesie wchodzą ze sobą klasa robotnicza, jako podstawowy twórca dochodu narodowego i cen­tralna polityczna biurokracja, jako zbiorowy dysponent środków produkcji.

 

II. Płaca, produkt dodatkowy, własność

 

Kto wytwarza dochód narodowy i jak przedstawia się jego podział? Według teorii marksowskiej, dochód narodowy powsta­je w sferze produkcji materialnej, tj. w przemyśle, budownictwie, częściowo w transporcie, w rolnictwie i rzemiośle. W przemyśle twórcą dochodu narodowego jest tzw. robotnik łączny czyli ogół pracowników przygotowujących, wykonujących i zabezpieczających techniczny proces produkcji. A więc poza robotnikami bez­pośrednio i pośrednio produkcyjnymi, również technologowie, konstruktorzy, projektanci, inteligencja techniczna. Nie są nato­miast pracownikami produkcyjnymi ludzie, których funkcja nie polega na zabezpieczeniu technicznego procesu wytwarzania, lecz na nadzorowaniu określonego układu stosunków między ludźmi zaangażowanymi w tym procesie, czyli nadzorcy pracy najemnej, technokracja. Wprawdzie oni również zabezpieczają produkcję w tym sensie, w jakim zabezpieczał je antyczny dozorca niewolni­ków, feudalny rządca folwarku pańszczyźnianego, czy współczesny dyrektor kapitalistycznej fabryki. Ich zadaniem jest jednak zabez­pieczenie istniejących stosunków a nie samego materialnego pro­cesu wytwarzania. (Jest to oczywiście podział abstrakcyjny, gdyż na ogół nadzór ten pełni funkcje zarówno techniczne jak i spo­łeczne, ale w działalności zawodowej majstra czy przeciętnego in­żyniera dominuje funkcja technicznego zabezpieczenia produkcji, zaś w działalności inżyniera — funkcja organizacyjna, tj. nadzo­rowanie ludzi i określonego układu stosunków produkcji w fabryce.)

W rolnictwie pracownikami produkcyjnymi, czyli twórcami dochodu narodowego są chłopi indywidualni, robotnicy PGR i nieliczni u nas chłopi zrzeszeni w Spółdzielniach Produkcyjnych, w miejskim sektorze drobnotowarowym — rzemieślnicy.

Ostatnio lansuje się tezę, że marksowska koncepcja, ograni­czająca wytwarzanie dochodu narodowego do sfery produkcji ma­terialnej, jest przestarzała — dziś dochód narodowy wytwarzają wszyscy pracujący. W szeroko pojętym sektorze usług (tj. poza sferą produkcji materialnej) zaspokaja się bowiem pośrednio po­trzeby produkcji, spożycia i organizuje życie całego społeczeństwa, czyli zaspokaja określonym nakładem pracy istotne potrzeby spo­łeczne.

Takie rozumowanie byłoby uprawnione tylko w takim społe­czeństwie, w którym odbywa się ekwiwalentna wymiana pro­dukcji i usług. A więc pod warunkiem, że producent dóbr mate­rialnych otrzymuje z powrotem w postaci świadczonych jemu, a nie komu innemu usług, równowartość tej części produktu swej pracy, którą oddaje on na utrzymanie szeroko pojętego sektora usług, a jednocześnie akumulacja podporządkowana jest jego in­teresom. Jeśli warunki te nie są spełnione, to traktowanie wszel­kiej pracy (a więc również pracy policjanta, prokuratora, oficera, hotelarza) jako pracy produkcyjnej skutecznie maskuje wyzysk. Cały dochód narodowy, poza częścią przeznaczoną na akumulację, można by wówczas sprowadzić do płac różnego rodzaju pracow­ników, czyli do wynagrodzenia za pracę „produkcyjną". W ten sam sposób można by zamaskować fakt wyzysku we współczes­nym społeczeństwie kapitalistycznym; poza indywidualnym spo­życiem dóbr materialnych przez klasę kapitalistów, które stanowi niewielki ułamek produktu społecznego, a nawet niewielką część dochodów tej klasy, cala reszta dochodu narodowego sprowadziła­by się do płac i dochodów producentów dóbr materialnych, płac innych pracowników, zatrudnionych bezpośrednio przez kapitalis­tów lub przez państwo, oraz funduszu akumulacji. Takie rozumo­wanie nie miałoby nic wspólnego z obiektywną analizą naukową, a wszystko — z apologetyką.

Przyjmujemy takie kategorie rozumowania, które służą ana­lizie rzeczywistych sprzeczności, a nie ich ukrywaniu. Dlatego przyjmujemy za Marksem, że dochód narodowy jest uprzedmio­towioną pracą pracowników produkcyjnych sektora produkcji ma­terialnej, podstawą akumulacji, oraz szeroko pojętych „usług" jest materialny produkt wytworzony w tym sektorze: zatem two­rzenie funduszu akumulacji, oraz wydatki na policję, wojsko, kulturę, lecznictwo itp. — to wykorzystanie wytworzonego do­chodu narodowego poza tymi usługami, za które robotnik płaci z własnej kieszeni, cała reszta utrzymywana jest z nieopłaconej części pracy robotnika i chłopa, czyli z produktu dodatkowego. Musimy zatem przyjrzeć się podziałowi tego produktu, aby stwier­dzić, w czym interesie wykorzystywane są jego poszczególne części.

Podstawowe grupy wytwórców dochodu narodowego w na­szym kraju to robotnicy i chłopi indywidualni. Jaki jest ich udział w podziale produktu ich pracy?

Chłopi indywidualni lokują produkty swej pracy na rynku. Ale 75% produkcji gospodarstw chłopskich jest zbywane za po­średnictwem państwa, które nabywa te produkty po cenach prze­ciętnie o 40% niższych od rynkowych. Ponadto państwo jako faktyczny monopolista na rynku kształtuje rynkowe ceny produk­tów rolnych w niekorzystnej dla chłopa relacji do produktów przemysłowych. Sprawę tę na razie pomijamy. Wrócimy do niej przy analizie sytuacji w rolnictwie.

Robotnicy uczestniczą w podziale dochodu narodowego w za­kresie, który wyznacza przede wszystkim ich płaca robocza. Czym jest w naszym kraju płaca robocza i od czego zależę jej rozmiary? Według szacunków profesora Kaleckiego, przeciętny realny dochód na robotnika zatrudnionego, wykonującego podobny, jak przed wojną rodzaj pracy był w 1960 roku o około 45% wyższy niż w roku 1937 (płaca realna za tę samą pracę wzrosła w mniej­szym stopniu, ze względu na szybszy od wzrostu płacy wzrost konsumpcji zbiorowej, oraz wzrost dochodów z tytułu zajęć zarobkowych poza pracą podstawową). Powojenna statystyka kosztów utrzymania nie uwzględnia ukrytego wzrostu cen, a więc zaniża wzrost kosztów utrzymania. Przyjmujemy jednak, że sza­cunek prof. Kaleckiego jest w zasadzie trafny. Wzrost wynagro­dzenia za pracę w okresie 1949-1960 przypada głównie na lata 1956-59. Był to okres dla systemu nienormalny (kryzys politycz­ny, naruszenie monolityzmu Partii, strajki i powszechne kolek­tywne żądania podwyżek płacy, krótki okres świetności Rad Ro­botniczych, wybieranych przez załogi i do połowy 1958 roku niezależnych od aparatu partyjnego: aparat władzy był stosunko­wo słaby, społeczeństwo stosunkowo silne). W takich warunkach, w ciągu niespełna 4 lat klasa robotnicza wywalczyła podwyżkę płac realnych o 30% i uzyskała co najmniej 3/4 z owego przyros­tu dochodu realnego na zatrudnionego robotnika w porównaniu z rokiem 1937. W okresie 1949-1955 o istotnym wzroście płacy realnej trudno mówić. Podobnie w okresie po roku 1959. Jak wynika z analizy budżetów rodzinnych GUS w ciągu ostatnich 4 lat (1960-63) realny dochód na głowę w rodzinie robotników przemysłowych wzrósł o 2,5%. Biorąc pod uwagę ukryty wzrost cen, nie uwzględniony w statystyce oficjalnej, należy przypusz­czać, że stopa życiowa większości rodzin robotniczych przez ostat­nie 4 lata nie tylko nie wzrosła, ale nawet nieco się obniżyła.

Tymczasem, wartość globalnej produkcji przemysłowej w ro­ku 1963 była prawie dziewięciokrotnie wyższa, niż w roku 1938 (i 1948), zaś dochód narodowy wzrósł w latach 1949-1963 prze­szło dwu i pół krotnie. Wzrost spożycia na głowę był oczywiście w latach 1949-60 wyższy niż skromny wzrost płacy realnej, a to wskutek wzrostu zatrudnienia. Jest to jednak konsekwencją uprzemysłowienia w każdym systemie. Tzw. stopa wyzysku nie za­leży od rozmiarów zatrudnienia tylko od stosunku wytworzonego produktu do rozmiarów płacy roboczej, czyli opłaty za pracę, tworzącą ten produkt. Wzrost wytworzonego przez robotnika dochodu narodowego był niewspółmiernie szybszy od skromnego wzrostu jego płacy realnej (po większej części wywalczonej w ciągu paru lat w warunkach dla systemu wyjątkowych). W latach 1960-62 produkcja czysta przemysłu wzrosła o 20%, a płaca ro­bocza o niespełna 5%, jednocześnie ceny artykułów żywnościo­wych wg. oficjalnych statystyk wzrosły o 3,4% w handlu uspo­łecznionym, o 7% w lokalach gastronomicznych i o 12% na tar­gowiskach. Stopa życiowa rodzin robotniczych, jak już widzie­liśmy, nie wzrosła wcale.

Polscy fizjologowie żywienia ustalili 4 normy spożycia. Nor­ma A — ledwo wystarczająca, nie wskazana na dłuższy okres, przewiduje na osobę dorosła, lekko pracującą fizycznie w okresie miesiąca 3000 g. mięsa. Wg. budżetów rodzinnych GUS w 20% rodzin robotniczych spożycie mięsa nie osiąga normy ledwie wy­starczającej, w granicach tej normy utrzymuje się 34% rodzin, a powyżej normy A, lecz wciąż jeszcze poniżej normy B (dostatecz­nej) spożywa 16% robotników. Spożycie warzyw, ryb, owoców, masła, jaj w rodzinach robotniczych kształtuje się na poziomie o wiele mniej korzystnym niż spożycie mięsa.

Jak wynika z przeprowadzonych w 1957 badań nad położe­niem robotników w Warszawskiej Fabryce Motocykli, 23% ro­dzin badanych robotników jadało mięso na obiad l raz w tygod­niu lub rzadziej, zaś dalsze 25% rodzin spożywało obiad z mię­sem dwa razy w tygodniu. Można by przypuszczać, że dane sprzed 7 lat są już nieaktualne, ale spożycie mięsa i przetworów na mieszkańca naszego kraju wynosiło w 1957 roku średnio 43,9 kg, a więc było wyższe niż w 1960 (42,5 kg) i niewiele niższe niż w roku 1962 (45,8 kg).

Podstawa minimum egzystencji jest nie tylko jedzenie, ale również ubranie, mieszkanie, elementarne wygody i sprzęty do­mowe. W 1957 roku przypadało średnio na jednego badanego ro­botnika WFM 0,51 garnituru wełnianego, 1,05 garnituru z ma­teriałów niskoprocentowych, 0,8 oddzielnych spodni i 0,6 od...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • slaveofficial.keep.pl
  • Szablon by Sliffka (© - W Boga - wierze. Natomiast nie bardzo wierzę w to, co ludzie mówią o Bogu.)