- W Boga - wierze. Natomiast nie bardzo wierzę w to, co ludzie mówią o Bogu.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jędrzej Giertych, O Piłsudskim, Londyn 1987, Nakładem własnym, strony 96 - 106.

 

[Książka J. Giertycha, O Piłsudskim, na charakter popularyzatorski. Autor nie zaopatrzył jej -- jak inne swoje dzieła -- w szereg przypisów źródłowych i komentarzy. Jest zwięzła, by była tania, i by była łatwiejsza w czytaniu. Na str. 3 Autor dodał taki przypisek: Kto chce poznać dzieje Piłsudskiego dokładniej, winien zapoznać się z książkami obszerniejszymi i o charakterze źródłowym i o naukowej dokumentacji. Także i z moimi. Wymieniłbym z tych ostatnich rozdziały dotyczące Piłsudskiego, w książce „Tragizm losów Polski”, Pelplin 1936. „Rola dziejowa Dmowskiego”, Chicago, tom I, 1968. Józef Piłsudski 1914-1917”, Londyn tom I 1979, tom II 1982. „Rozważania o bitwie warszawskiej 1920 roku”, Londyn 1984. „Kulisy powstania styczniowego”, Kurytyba, 1965 i liczne mniejsze rozprawy, zwłaszcza w „Komunikatach Towarzystwa im. Romana Dmowskiego”, Londyn, tom I 1970/71, tom II 1979/80.]

 

 

O MAŁO NIE SPRAWCA KLĘSKI W 1920 ROKU

 

Propaganda, prowadzona ku chwale Piłsudskiego jest na tyle zuchwała, że przypisuje zwycięstwo polskie nad inwazją bolszewicka w 1920 roku nie komu innemu, tylko Piłsudskiemu. W istocie Piłsudski nie tylko nie przyczynił się do polskiego zwycięstwa nad Rosją bolszewicką, ale sprawił, że Polska znalazła się w pewnej chwili o włos od całkowitej klęski. Polska została w sierpniu 1920 roku uratowana od wojskowej katastrofy przez zbiorowy, bohaterski wysiłek całego polskiego narodu, przez umiejętne, sumienne dowództwo całego zastępu polskich generałów, wśród nich Hallera, Sikorskiego, Latinika, Krajewskiego, Zagórsklego (naonczas jeszcze w randze pułkownika) i innych, oraz przez znakomite naczelne dowodzenie generała Rozwadowskiego, który był nie tylko szefem sztabu polskiej armii, ale w krytycznych dniach 12-18 sierpnia zupełnie formalnym wodzem naczelnym wobec nieobecności Piłsudskiego w naczelnym dowództwie.

Piłsudski stał jako wódz naczelny formalnie na czele operacji wojennych polskich w roku 1919 i na początku 1920. Tak więc to pod naczelnym dowództwem Piłsudskiego wojska polskie zajęły dnia 9 lutego 1919 roku Brześć Litewski, 13 lutego Wołkowysk, 18 lutego Białystok, 2 marca Słonim, 6 marca Pińsk, 17 kwietnia Lidę, 19 kwietnia Wilno, 28 kwietnia Grodno, 8 sierpnia Mińsk, 29 sierpnia Bobrujsk, 19 listopada Kamieniec Podolski, 3 stycznia 1920 Dyneburg. Gdyby opracowana była szczegółowa historia wojny polsko-rosyjskiej (jakoś w ciągu następnych 19 lat niepodległości, zapewne dla nieujawniania nikłej roli dowódczej Piłsudskiego, a tym bardziej w ciągu 47 lat po katastrofie wrześniowej, historia ta opracowana, ani ogłoszona nie została) wiedzielibyśmy dokładniej, czy w owym okresie w wojnie polsko-bolszewickiej Piłsudski odegrał gdziekolwiek, jakąkolwiek role większą, niż nominalna. W każdym razie, rola jego nie mogła być duża, gdyż operacje wojenne polskie były wówczas małej skali. Rosja bolszewicka zajęta była rosyjską wojną domową i mogła przeciwstawić Polsce tylko niewielkie siły. Operacje wojenne polskie, którymi dowodzili w sposób bezpośredni generałowie Iwaszkiewicz, Listowski, Szeptycki, Sikorski i inni były tylko w małym stopniu walkami z większymi siłami nieprzyjaciela; w znacznym stopniu były zajmowaniem terytorium prawie bez walki. Piłsudski nie odznaczył się w tych operacjach niczym szczególnym.

Rzeczywistą natomiast role wodzowską odegrał w "wyprawie kijowskiej" wiosną 1920 roku.

Ofensywa kijowska pod osobistym dowództwem Piłsudskiego, rozpoczęła się 25 kwietnia. Dnia 26 kwietnia - wojska polskie zajęły Żytomierz. 27 kwietnia - Korosteń, Berdyczów, Koziatyn, Chmielnik i Bar, 29 kwietnia Winnice i Zmierzynkę, 7 maja Kijów, 9 maja Bracław i Rzeczyce, 11 maja podjazdy polskie dotarły do Kaniowa. Polski pochód na Ukrainę robił w pierwszej chwili wrażenie imponujące. W istocie, było to przedsięwzięcie bezmyślne, świadczące o wojskowej nieumiejętności i lekkomyślności Piłsudskiego. Pomijając już to, że nie przyniosły ani Polsce, ani planom politycznym Piłsudskiego żadnego pożytku w dziedzinie politycznej, były one dowodem zupełnej ignorancji Piłsudskiego w dziedzinie wojskowej.

Zasadą rozumnej strategii jest unikanie rozciągania wojska w kordon, w długą, cienką Unie, którą nieprzyjaciel może w dowolnym miejscu przebić. Z unikaniem kordonu łączy się formowanie, z tyłu za frontem, zgrupowań odwodów, tworzących "kułaki", które naczelne dowództwo może w razie potrzeby rzucić w miejsca zagrożone. "Kordon" powinien być tylko cienką linią oddziałów obserwacyjnych, które pozwolą na zdanie sobie sprawy, które miejsce jest zagrożone i w jakim kierunku posuwa się ewentualna nieprzyjacielska ofensywa. Front polski przed rozpoczęciem "wyprawy kijowskiej" był już na tyle rozciągnięty, że stanowiło to najwyższe dopuszczalne maximum pod tym względem. Front ten miał na swoich tyłach w strategicznie obranych miejscach jakie takie odwody. Piłsudski popełnił ze strategicznego punktu widzenia dwa podstawowe błędy: rozciągnął front ku południowi, na Ukrainie jeszcze więcej rozciągając go na całym obszarze w cieniutki kordon, oraz pościągał celem użycia w ukraińskiej ofensywie, odwody, jakie były zgromadzone poza polskim frontem w innych miejscach, niż na Ukrainie, a mianowicie, zwłaszcza na froncie białoruskim – i w rezultacie cały polski front ogołocił z odwodów.

Ofensywa kijowska nie doprowadziła nigdzie do większej bitwy. Siły bolszewickie, całkiem znaczne, jakie się na Ukrainie znajdowały, nie zostały nigdzie rozbite i zniszczone, lecz poprostu się przed polska ofensywą, wycofały. Jedne – na wschód, za Dniepr. Inne – na południe, na obszary od strony Marzą Czarnego. Polska ofensywa nie pokonała sił bolszewickich, ale tylko weszła między te siły w pułapkę, stając się otoczoną przez nie.

Główne skupienie wojsk bolszewickich na polskim froncie było jednak nie na Ukrainie, lecz na Białorusi. W zimie z 1919 na 1920 roku częściowo w wyniku potajemnego, tajnego rozejmu, zawartego w Mikaszewiczach, wojsk bolszewickich było na froncie białoruskim bardzo niewiele. Ale bolszewicy, gdy uporali się ze swoimi przeciwnikami w wojnie domowej, mianowicie z Denikinem, a także z Kołczakiem na Syberii, – a obok tego, gdy zdali sobie sprawę, że Polska, prowadzona przez Piłsudskiego, bliskiego pokoju zawrzeć z nimi nie chce, – zaczęli naraz skupiać wielkie swoje siły na białoruskim froncie, na obszarze, który był terenem głównych wojen polsko-rosyjskich w ciągu niedawnych kilku wieków i także takich wojen jak pochody Napoleona – później Hitlera – na Moskwę. To znaczy na linii Warszawa-Mińsk-Smoleńsk-Moskwa. Było oczy­wiste, że bolszewicy gromadzą siły do rozstrzygającej walki z Polską. (Jak oblicza polski, generał Kutrzeba, bolszewicy mieli na białoruskim froncie 1 stycznia 1920 roku 4 dywizje piechoty i l bry­gadę kawalerii, ale 25 kwietnia 20 dywizji piechoty i 5 brygad kawalerii) Prosty rozsądek nakazywał mieć dostateczne polskie odwody właśnie na tym, zagrożonym przez bolszewicką koncentrację froncie. Ale Piłsudski ogołocił ten front z odwodów, przerzucając je na Ukrainę, na dalekie, prawe skrzydło.

Dnia 14 maja 1920 roku, w 7 dni po zajęciu przez wojska polskie Kijowa, bolszewicy wszczęli wielką przeciw polską ofensywę na froncie białoruskim. Ofensywa te zepchnęła wojska polskie z linii Berezyny aż w okolice Jeziora Narocz. Wojska te – pod dowództwem generała Szeptyckiego i częściowo Sosnkowskiego – stawiły bohaterski opór i ostatecznie ofensywę bolszewicką odparły, dochodząc w dniach do 9 czerwca znowu na linie Cerezyny. Ale w tym samym czasie inna, wielka ofensywa została wszczęta przez bolszewików na południu, na froncie ukraińskim. 11 czerwca wojska polskie musiały opuścić Kijów.

Ofensywa bolszewicka na froncie ukraińskim stała się dla Polski zupełną katastrofą. W ofensywie tej szczególną rolę odegrała potężna rosyjska Armia Konna, złożona z kilku korpusów kawalerii, której dowódcą był słynny, samorodny, awansowany z rangi podoficerskiej, późniejszy marszałek Siemion Budienny; Piłsudski zupełnie stracił głowę, okazując swą zupełną wojskową nieumiejętność i bezradność, zarazem swe słabe nerwy i brak siły charakteru. Jak napisał francuski generał Weygand, "w momencie nieszczęsnych wydarzeń kijowskich armie polskie przez około dwóch tygodni były pozbawione rozkazów". Poszczególne armie, oraz poszczególne grupy wojsk i dywizje, a niekiedy nawet poszczególne pułki, nie otrzymując od bezradnego dowództwa żadnych określonych rozkazów, ani informacji, co się dzieje i jaka jest sytuacja, radziły sobie jak mogły, cofając się z Ukrainy każde z osobna. Ponosiły przy tym olbrzymie straty. Cofając się coraz bardziej bezładnie były nieustannie narażone na nagłe ataki kawalerii. Budiennego - tak, że niektóre oddziały polskie były przez bolszewickich kozaków wycinane szablami w pień. Polski front na Ukrainie całkowicie się zawalił. A poszczególne polskie pułki i dywizje wycofywały się z Ukrainy z wielkimi stratami, samodzielnie, nieraz otoczone przez nieprzyjaciela i przebijające sobie drogę odwrotu odrębnym wysiłkiem i inicjatywą poszczególnych generałów i innych dowódców niższego szczebla.

A tymczasem poczynając od 4 lipca zaczęła się na północy, na froncie białoruskim, nowa bolszewicka ofensywa. Tym razem, front polski zbyt szczupły i pozbawiony odwodów załamał się zupełnie. 10 lipca wojska bolszewickie dotarły w okolice Mińska, 14 lipca zajęły Wilno, 20 lipca - Grodno. Wielkimi krokami zaczęły się zbliżać ku Warszawie.

Piłsudski zupełnie się załamał. Zaczął narzekać, że polska armia jest "chora". Nosił się z zamiarem (co wypowiadał przy kilku świadkach), popełnienia samobójstwa ("strzelenia sobie w łeb").

W sytuacji nastąpił jednak nagły zwrot. Miał on dwie przyczyny. Po pierwsze naród polski powziął jednomyślną decyzje, że musi stawić skuteczny, ofiarny opór i1 zwyciężyć. Zwrócony przez Naczelne Dowództwo, głównie przez generała Józefa Hallera, apel do narodu wezwał do masowego wstępowania Polaków na ochotnika do wojska i apel ten - wraz z przeprowadzonym, dodatkowym poborem - powiększył siłę liczebną armii polskiej w ciągu niewielu dni o 200 tysięcy nie wyćwiczonego, ale zaciętego i mężnego żołnierza, co znacznie polepszyło na rzecz armii polskiej proporcje siły liczebnej tej armii w stosunku do armii bolszewickiej. Także i dotychcza­sowe formację, mimo zmęczenia odwrotem, częściowo piechotą i w ciągłej walce, otrząsnęły się z poczucia beznadziejności i odzyskały swą wole zwycięstwa. Po wtóre nastąpiła zmiana w Naczel­nym Dowództwie. Na miejsce ludzi zmęczonych dotychczasowymi wysiłkami i zniechęconych sytuacją, szefem sztabu został generał Tadeusz Rozwadowski, pełen zapału i wiary w zwycięstwo, a wybitnie doświadczony i umiejętny od czasów przedwojennych generał austriacki, ongiś dowódca w szeregu wybitnych zwycięskich bitew austriacko-rosyjskich - i także były naczelny dowódca w wojnie polsko-ukraińskiej, a w istocie, polsko-austriackiej, a ostatnio szef polskiej misji wojskowej w Paryżu, a wiec po okresie działań wojennych wypoczęty i katastrofą spowodowanych przez Pił­sud­skiego klęsk nie przygnębiony. Stał się on faktycznym wodzem naczelnym, pełniącym swoje funkcje przy Piłsudskim, jako szef sztabu, tak jak pełnili faktyczne funkcje wodzowskie genera­łowie rosyjscy i austriaccy - przy nominalnej tylko władzy, takich wodzów naczelnych jak car Mikołaj II i austriaccy arcyksiążęta. A w decydujących dniach 12 do 18 sierpnia 1920 roku był naczelnym wodzem nie tylko faktycznie, ale i formalnie, obejmując jako szef sztabu naczelne do­wództwo zamiast Piłsudskiego, który nie mając wiary w zwycięstwo, złożył dowództwo i stano­wisko Naczelnika Państwa na ręce premiera Witosa i wyjechał początkowo do żony na Podhale, a potem wrócił, ale nie do naczelnego dowództwa w Warszawie, lecz do Puław, do grupy operacyjnej nad Wieprz. (Witos, nie chcąc powodować przygnębienia zmianą w naczelnym dowództwie, dymi­sji Piłsudskiego nie ogłosił, wskutek czego 18 sierpnia Piłsudski przeszedł nad swoją dymisją do porządku i jakby nigdy nic, objął na nowo funkcję naczelnego wodza i głowy państwa). Rozwa­dowski wniósł do naczelnego dowództwa niezłomną wole zwycięstwa i niezachwianą wiarę w zwycięstwo, dlatego, że mimo swej służby austriackiej był szczególnie gorącym, polskim patriotą, wierzącym w siły moralne i męstwo polskiego narodu. Był on przesycony polskimi tradycjami wojskowymi, pielęgnowanymi w jego rodzinie.

Bitwa warszawska toczyła się w dniach 13 do 16 sierpnia (pierwsze starcie pod Radzyminem już 12 sierpnia.) Piłsudski w bitwie tej nie brał udziału. Był najpierw u żony w Bobowej pod Nowym Sączem, dokąd wyjechał z Warszawy w nocy z 12 na 13 sierpnia, a potem nie wiadomo od jakiej daty, w Puławach, w dowództwie grupy Wieprza.

Piłsudski wydał w Puławach w dniu 15 sierpnia (nie wiadomo o której godzinie) "rozkaz operacyjny", w którym oświadczył, że obejmuje bezpośrednie kierownictwo nad kontrofensywą "środkowego frontu", przy czym podlegać mu będą generałowie Rydz-Śmigły i Skierski i major Jaworski, dowódcy 3-ciej i 4-ej armii i grupy jazdy. Kontrofensywa ta ma się zacząć 16 sierpnia o świcie. Dzięki rozkazowi temu wiemy, że Piłsudski był już 15 sierpnia w Puławach. Należy zresztą przypuszczać, Ze był już 14 sierpnia. Jego ofensywa była początkowo marszem w próżni, mniej więcej bez kontaktu z nieprzyjacielem. Nawiązała ten kontakt dopiero 17 sierpnia. Piłsudski właśnie wtedy kładł się do łóżka. Przysłuchiwał się czas pewien hukowi armat, poczem usnął i obudził się dopiero 18-go sierpnia.

A tymczasem bitwa zwana warszawską, której całością dowodził gen. Rozwadowski toczyła się od 13 -go (po części nawet od 12-go pod Radzyminem) do 16-go sierpnia włącznie. Składały się na nią walki obronne 1-szej armii gen. Latinika, przede wszystkim w rejonie Radzymina (który przechodził kilkakrotnie z rąk do rąk), oraz z bitwy najpierw obronnej, a potem przekształconej w ofensywę, 5-tej armii nad Wkrą, przy czym armia ta, pod dowództwem gen. Sikorskiego nie tylko odniosła zwycięstwo nad samą Wkrą, ale także odcięła wielką masę wojsk bolszewickich, masze­rujących na północ od Warszawy w kierunku na Płock, Włocławek i Toruń. Bitwa warszawska była już ukończona właśnie wtedy, gdy Piłsudski rozpoczynał swoją ofensywę. (Skończyła się ona 16 sierpnia wieczorem, a Piłsudski rozpoczął swój pochód z nad Wieprza tegoż 16 sierpnia rano, z tym jednak, że nawiązał kontakt z nieprzyjacielem dopiero 17 sierpnia).

Wódz bolszewicki, późniejszy marszałek, Tuchaczewski, wydał już dnia 17 sierpnia rozkaz generalnego odwrotu i utworzenia nowego frontu na linii obronnej rzeki Liwiec (Ofensywa Piłsudskiego, genialnie zaplanowana przez generała Rozwadowskiego, uczyniła utworzenie tego nowego frontu bolszewickiego niemożliwym). A tymczasem to ten sam Tuchaczewski 2 lipca wydał rozkaz dzienny, stwierdzający, że na froncie polsko-bolszewickim "rozstrzyga się los rewolucji światowej" i że "droga pożaru powszechnego przechodzi przez trupa Polski".

Generał Rozwadowski planował, że armie 3-cia i 4-ta, nad którymi objął w końcu łączne dowództwo Piłsudski, uderzą około 14 sierpnia, biorąc tym sposobem udział w bitwie warszawskiej, zadając cios we flankę armii Tuchaczewskiego i sprawiając, że armie te zostaną okrążone (jak ongi swojska rzymskie pod Kannami, w słynnym manewrze "Kanneńskim") i znisz­czone. Piłsudski sprzeciwił się uderzeniu, planowanemu na 14 sierpnia, motywując to zmęczeniem wojsk (choć 5-ta armia, bardziej od 3-ciej i 4-tej armii zmęczona, bo nie tylko marszem, ale i bojem, zastosowała się do rozkazu uderzenia 14 sierpnia) i sprawił, że uderzenie jego wyruszyło dopiero 16-go sierpnia, a dosięgnęło nieprzyjaciela 17-go sierpnia. Wskutek tego, zgrupowanie Tuchaczewskiego, aczkolwiek pobite miażdżąco - bez udziału wojsk pod dowództwem Piłsud­skiego - nie uległo zniszczeniu, lecz wycofało się, znacznie uszczuplone, na wschód. Udział Piłsud­skiego w bitwie warszawskiej był negatywny, nie pozwolił on na udział "grupy z nad Wieprza" w tej bitwie i wskutek tego sprawił, że bitwa ta, aczkolwiek zwycięska, nie była zwycięstwem całkowitym, gdyż umożliwiła wymkniecie się nieprzyjaciela z okrążenia i uniknięcie przez niego klęski całkowitej. Dlaczego Piłsudski to powstrzymanie się "grupy Wieprza" od udziału w bitwie warszawskiej spowodował? Nie jest to przez naukę historyczną całkowicie wyjaśnione. Wygląda jednak na to, że nie wierzył on w możliwość zwycięstwa w bitwie warszawskiej i wobec tego nie pozwalał na udział armii pod swoim dowództwem w tej bitwie, w której uległaby zniszczeniu. Dopiero, gdy się upewnił, że bitwa, staczana przez generała Rozwadowskiego, jest bitwą wygraną, wprowadził swoje dwie armie (sześć dywizji) do akcji. Nie brały więc one udziału w bitwie warszawskiej, ale tylko w pościgu za cofającym się, pobitym w tej bitwie nieprzyjacielem. Nawet i w tej spóźnionej akcji odegrały jednak role dużą: bez ich pochodu bitwa warszawska byłaby dla wojsk Tuchaczewskiego tylko wielką przegraną bitwą, ale wskutek tego pochodu stała się dla nich przegraniem wojny. Znaczenie tego pochodu było nie tyle bojowe, co strategiczne, osiągnięte przesu­nięciem wojsk. Było tylko w małym stopniu osiągnięciem Piłsudskiego, który dowodził tym pochodem; było osiągnięciem Rozwadowskiego, który skoncentrowanie wojsk w tym miejscu uplanował - a przedtem obmyślił - i pochód ten umożliwił.

Piłsudski nie dowodził bitwą warszawską; on w niej - i to w wyniku własnej decyzji i przeciwstawienia się planom Rozwadowskiego - w ogóle nie uczestniczył. Uczestniczył tylko, prawie bez walki, w pościgu po bitwie. Przypisywanie Piłsudskiemu jakiejś większej roli w tej bitwie, a tymbardziej dowodzenia tą bitwą, jest zuchwałym propagandowym kłamstwem.

Tak samo nieprawdą jest przypisywanie Piłsudskiemu autorstwa planu bitwy. Piłsudski twierdzi - i jego wyznawcy powtarzają - że to on w nocy z 5 na 6 sierpnia "w samotnym pokoju w Belwederze", męcząc się "jak dziewczyna, która rodzi" powziął pomysł o sposobie stoczenia bitwy i w rezultacie spowodował napisanie rozkazu do tej bitwy (nr. 8358-111 z dnia 8 sierpnia) przez szefa sztabu, generała Rozwadowskiego. Twierdzenie to obalone jest przez protokół osiemnastego posiedzenia Rady Obrony Państwa z dnia 27 sierpnia 1920 roku (w trzy tygodnie po owym dniu 6 sierpnia) wedle którego plan ten, który "przedstawił gen. Rozwadowski, polegał na koncentracji pod Warszawą. W planie tym porobił zmiany naczelnik państwa i wprowadzono go w czyn". Protokół ten podpisany jest własnoręcznie przez Piłsudskiego i Witosa. Z dołączonych do protokółu notatek wynika, że owe zmiany porobione w planie przez Naczelnika Państwa polegały na tym, że proponowaną koncentracje t.zw. "grupy Wieprza" zamiast w Mińsku Mazowieckim, przesunięto dalej na południe, - wedle książki zbiorowej "Generał Rozwadowski" o "trzy silne marsze od stolicy". Wedle tej samej książki (str. 124) "w nocy z 5-go na 6-go sierpnia zjawili się generałowie Rozwadowski i...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • slaveofficial.keep.pl
  • Szablon by Sliffka (© - W Boga - wierze. Natomiast nie bardzo wierzę w to, co ludzie mówią o Bogu.)