- W Boga - wierze. Natomiast nie bardzo wierzę w to, co ludzie mówią o Bogu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Iane Austen
Perswazje
Przełożyła Anna Przedpełska-Trzeciakowska
KLASYKA POWIEŚCI
ki i S-Ua
Warszawa 1996
Tytuł oryginału angielskiego „Persuasion"
Projekt okładki Katarzyna Gintowt
Na okładce wykorzystano fragment obrazu Johna Singletona Copleya „Colonel Fitch and
his Sisters"
Opracowanie graficzne serii Anna Troszczyńska Dorota Krall
Redaktor prowadzący serię Barbara Kopeć
Opracowanie merytoryczne Marianna Falk
Opracowanie techniczne Barbara Wójcik
Skład komputerowy Dorota Krall
Korekta
Magdalena Stajewska
ISBN 83-86868-20-8
Seria „Klasyka powieści" Wydanie I
Wydawca
Prószyński i S-ka
02-569 Warszawa, ul. Różana 34
Druk i oprawa
Opolskie Zakłady Graficzne
Opole, ul. Niedziałkowskiego 8/12
MIKjSKA BIBLIOTEKA PlflLlOHIA w Zabrzu 1
ZH !'./v..
Nfc iinW.
Rozdział I
Sir Walter Elliot z Kellynch Hali w hrabstwie Somerset był człowiekiem, który dla rozrywki
nie brał nigdy do ręki innej książki niż „Almanach baronetów"; tu znajdował zajęcie w wol-
nej chwili i pocieszenie w chwili zgryzoty; tu jego serce, ciało i dusza jednoczyły się w
szacunku i uwielbieniu, gdy kontemplował szczupły rejestr żyjących przedstawicieli
najdawniej utytułowanych rodów; tu wszystkie niemiłe uczucia, wywołane sprawami
domowymi, zmieniały się najoczywiściej w świecie we współczucie i wzgardę, kiedy
przeglądał niezliczone nowe nadania z zeszłego wieku; tu wreszcie, gdyby nawet
wszystkie pozostałe karty nie miały znaczenia, mógł z niesłabnącym zainteresowaniem
zgłębiać historię własnej rodziny. Oto stronica, na której zawsze otwierał się ulubiony
wolumen:
Elliotowie z Kellynch Hall
1
Walter Elliot, urodzony 1 marca 1760 roku, poślubił 15 lipca
1784 r. Elżbietę, córkę obywatela ziemskiego Jamesa Stevensona z South Park w
hrabstwie Gloucester, z której to małżonki (zmarłej w 1800 r.) miał następujące
potomstwo: Elżbietę, urodzoną 1 czerwca
1785 r., Annę, urodzoną 9 sierpnia 1787 r., syna martwo urodzonego 5 listopada 1789 r.
oraz Mary, urodzoną 20 listopada 1791 r.
Tak dokładnie brzmiał ów paragraf początkowo, kiedy wyszedł z rąk drukarza, lecz sir
Walter poprawił go, dodając, dla wiadomo-
ści swojej i rodziny, te oto słowa po dacie urodzenia Mary: „Poślubiła 16 grudnia 1810 r.
Karola, syna i spadkobiercę Karola Musgro-ve'a, dziedzica na Uppercross w hrabstwie
Somerset" - oraz wpisując dzień i miesiąc, w którym stracił żonę.
Potem ciągnęła się w ogólnie przyjętej terminologii historia i dzieje świetności tego
starożytnego i szacownego rodu: że początkowo miał on siedzibę w Cheshire, że
wzmianka o nim jest u Dugdale'a*; że przedstawiciele owego rodu piastowali urząd
Naczelnego Szeryfa**, reprezentowali okręg wyborczy w trzech kolejnych Parlamentach,
dawali dowody wielkiej lojalności i otrzymali godność baroneta w pierwszym roku
panowania Karola II; wyliczone były również wszystkie Marie i Elżbiety, które poślubili - a
całość składała się na dwie pełne stronice formatu duodecimo i zamykała się herbem,
zawołaniem i słowami: Główna siedziba - Kellynch Hali w hrabstwie Somerset - po czym
następowało dopisane ręką sir Waltera zakończenie: - Domniemany spadkobierca
William Walter Elliot, prawnuk drugiego sir Waltera.
Próżność była jedną i jedyną treścią charakteru sir Waltera, próżność mężczyzny i
próżność baroneta. W młodości sir Walter był bardzo przystojny, a i teraz, w wieku
pięćdziesięciu czterech łat, wciąż jeszcze pozostawał pięknym mężczyzną. Niewiele
kobiet poświęcało swemu wyglądowi zewnętrznemu więcej czasu niż on, żaden też lokaj
świeżo upieczonego lorda nie mógł się bardziej niż on rozkoszować swoją pozycją. Był
zdania, że dobrodziejstwo urody ustępuje jedynie dobrodziejstwu tytułu baroneta, sir
Walter Elliot zaś, na którego zlały się oba te błogosławieństwa, był niezmiennie
przedmiotem jego najgorętszego szacunku i uwielbienia.
Z jednego wszakże powodu słusznie pysznił się swoją pozycją i urodą, im bowiem
zapewne zawdzięczał żonę obdarzoną nieprzeciętnym charakterem, lepszym, niż sir
Walter na to zasługiwał. Lady Elliot była wspaniałą kobietą, rozsądną i miłą, a jej rozum i
postępki
* Sir William Dugdale (1605-1685) - autor, między innymi, „Księgi baronetów
angielskich".
** Wówczas - przedstawiciel władzy królewskiej w danym hrabstwie, odpowiedzialny za
dobra królewskie i wymiar prawa.
-jeśli wybaczymy jej młodzieńcze zaślepienie, które uczyniło ją lady Elliot - nigdy później
nie wymagały pobłażania. Zaspokajała, łagodziła czy też kryła słabostki męża i przez
siedemnaście lat była ostoją jego prawdziwej godności. Choć sama nie była
najszczęśliwszą na świecie istotą, znalazła w swoich obowiązkach, przyjaciołach i
dzieciach wystarczające wartości, by się przywiązać do życia, dlatego też nie było jej
bynajmniej obojętne, kiedy przyszło opuścić ten padół. Trzy córki, dwie starsze w wieku
2
szesnastu i czternastu lat, to straszliwa spuścizna, a raczej straszliwy obowiązek, jeśli
matka powierza go autorytetowi i przewodnictwu zarozumiałego, głupiego ojca. Lady
Elliot miała jednak pewną bardzo bliską przyjaciółkę, rozsądną, godną zaufania kobietę,
którą silne związki przyjaźni skłoniły do osiedlenia się nie opodal, we wsi Kellynch. Na jej
to dobroci i pomocy polegała w głównej mierze łady Elliot, wierząc, że odpowiednie
zasady i wskazówki, które tak pilnie wpajała swoim córkom, ostaną się mimo upływu
czasu.
Owa przyjaciółka i sir Walter nie pobrali się, bez względu na to, co w związku ze sprawą
prorokowali ich znajomi. Od śmierci lady Elliot upłynęło trzynaście lat, a oni wciąż byli
sąsiadami i bliskimi przyjaciółmi, i jedno pozostawało wdowcem, drugie zaś - wdową.
Że owa lady Russell, osoba poważnego wieku i charakteru, znajdująca się w
doskonałych warunkach materialnych, nie myślała o powtórnym zamążpójściu - to nie
wymaga żadnych usprawiedliwień wobec opinii publicznej, która bardziej jest skłonna do
bezpodstawnego niezadowolenia, kiedy kobieta wychodzi powtórnie za mąż, niż kiedy
nie wychodzi; lecz fakt, że sir Walter żył dalej w samotności, wymaga wyjaśnień. Trzeba
więc powiedzieć, że sir Walter jako dobry ojciec (po kilku cichych zawodach, z jakimi się
spotkał, składając bardzo nierozumne oferty) szczycił się tym, że nie ożenił się powtórnie
przez wzgląd na swoje ukochane córki. Dla jednej z tych córek, najstarszej, istotnie
poświęciłby wszystko, na co nie miałby szczególnej ochoty. Elżbieta w wieku szesnastu
lat odziedziczyła to, co tylko mogła odziedziczyć z praw i pozycji swojej matki, a że była
bardzo ładna i bardzo do ojca podobna, miała na niego duży wpływ i dobrze im było
razem. Dwie młodsze córki miały wartość
się panią Karolową Musgrove, lecz Anna o finezyjnym umyśle i miłym usposobieniu,
cechach, które w oczach każdego rozsądnego człowieka musiały ją stawiać bardzo
wysoko - była niczym dla ojca i siostry. Słowo jej nie miało wagi - jej interesy musiały
zawsze ustępować wobec cudzych interesów, była tylko Anną.
Ale dla lady Russell była najdroższą, najbardziej cenioną córką chrzestną, ulubienicą i
przyjaciółką. Lady Russell kochała wszystkie trzy dziewczęta, ale tylko w Annie mogła się
dopatrzyć odży-łej matki.
Kilka lat temu Anna Elliot była bardzo ładną dziewczyną, lecz świeżość jej szybko minęła;
nawet jednak w latach rozkwitu ojciec niewiele mógł się doszukać w urodzie córki cech
godnych podziwu (tak całkowicie odmienne były jej delikatne rysy i łagodne ciemne oczy
od jego rysów i oczu); kiedy zeszczuplała i przywiędła, nie mógł już znaleźć w niej nic
godnego uwagi. Nigdy nie żywił wielkich nadziei, by kiedykolwiek w przyszłości mógł
wyczytać jej imię na jakiejś stronie ulubionej księgi, teraz zaś stracił je ze szczętem.
Tylko w Elżbiecie spoczywała nadzieja zawarcia równorzędnego mariażu, Mary bowiem
związała się ze starą rodziną ziemiańską, szacowną i majętną, lecz niewysoko
skoligaconą, wobec czego przyniosła jej zaszczyt, lecz sama bynajmniej go nie
dostąpiła. Prędzej czy później Elżbieta wyjdzie odpowiednio za mąż.
Zdarza się czasami, że kobieta, mając lat dwadzieścia dziewięć, jest ładniejsza niż
dziesięć lat wcześniej, a ogólnie biorąc, jeśli nie dokuczyły jej troski czy choroby, może to
być okres życia, w którym niewiele jeszcze straciła uroków. Tak właśnie rzecz się miała z
Elżbietą - wciąż była tą samą urodziwą panną Elliot, jaką zaczęła być trzynaście lat temu;
3
można więc wybaczyć sir Walterowi, że zapomniał, ile jego najstarsza córka ma lat, a w
najgorszym wypadku uznać, że nie jest skończonym szaleńcem, uważając ją i siebie za
osoby obdarzone wiecznie kwitnącą urodą, obracające się pośród szczątków urody
wszystkich wokół - ów dżentelmen bowiem wyraźnie dostrzegał, jak starzeje się reszta
rodziny i znajomych. Anna wychudła, Mary straciła delikatność, wszyscy w sąsiedztwie
1
lady Russell od dawna były źródłem jego zmartwienia. ""*"
Elżbieta nie była tak jak ojciec zadowolona z siebie. Trzynaście wiosen oglądało ją jako
panią Kellynch Hali, prezydującą przy stole i wydającą dyspozycje ze spokojem i
zdecydowaniem, które nie pozwalały przypuszczać, że jest młodsza, niż była. Przez
trzynaście lat czyniła honory domu i ustanawiała w nim prawa, wsiadała pierwsza do
czterokonnej karety i wychodziła tuż za lady Russell z wszystkich salonów i jadalni w
okolicy. Trzynaście mroźnych zim widziało, jak otwierała każdy większy bal, na jaki mogło
się zdobyć nieliczne sąsiedztwo, a trzynaście wiosen wchodziło w pełnię, gdy jechała z
ojcem do Londynu na coroczne kilkutygodniowe rozrywki w wielkim świecie. Pamiętała o
tym wszystkim; świadoma była, że ma dwadzieścia dziewięć lat, i to napawało ją lekkim
smutkiem i niedobrymi przeczuciami. Zadowolona była ze swej wciąż niezmiennej urody,
ale czuła, że zbliża się do niebezpiecznego wieku, i cieszyłaby się, mając pewność, że w
ciągu następnego roku czy dwóch zacznie się gorliwie starać o jej rękę jakiś baronet.
Wówczas mogłaby znowu otworzyć ową księgę nad księgami z takim samym jak we
wczesnej młodości zadowoleniem - lecz dziś jej nie lubiła. Ciągle mieć przed oczyma
datę swych urodzin i widzieć, że jedyne małżeństwo, jakie po tym następuje, to
małżeństwo młodszej siostry! Bardzo to była przykra książka. Często, jeśli ojciec
zostawiał otwarty wolumen na stole obok najstarszej córki, ona zamykała go,
odwróciwszy wzrok, i odsuwała od siebie.
Przeżyła ponadto rozczarowanie, o którym ta księga, a zwłaszcza historia rodziny
Elliotów, musiała jej ustawicznie przypominać. Sprawcą tego rozczarowania był nie kto
inny, jak domniemany spadkobierca, sam jaśnie wielmożny pan William Walter Elliot,
którego prawa tak wspaniałomyślnie podkreślał jej ojciec.
Była jeszcze bardzo małą dziewczynką, kiedy dowiedziała się, że jeśli nie będzie miała
brata, to ten właśnie kuzyn odziedziczy w przyszłości tytuł baroneta; wtedy to
postanowiła, że wyjdzie za niego za mąż, a ojciec również pragnął, by tak się stało. Nie
znali go, kiedy był chłopcem, lecz wkrótce po śmierci lady Elliot sir
jego starania nie spotkały się z ciepłym przyjęciem, z uporem trwał w swoim zamiarze,
tłumacząc postępowanie Williama Elliota młodzieńczą skromnością i nieśmiałością. Tak
więc podczas jednej z wiosennych wypraw do Londynu, kiedy Elżbieta znajdowała się w
zaraniu młodości, zmuszono pana Elliota, by się przedstawił.
Był to wówczas bardzo młody człowiek, który właśnie rozpoczął studia prawnicze.
Elżbieta uznała, że jest ogromnie miły, toteż plany co do jego osoby uzyskały ostateczną
akceptację. Zaproszono go do Kellynch Hali, mówiono o nim i wyczekiwano go do końca
roku - lecz nie przyjechał. Następnej wiosny znowu zobaczono go w Londynie,
stwierdzono, że jest równie miły, znowu zachęcano, zapraszano i oczekiwano, i znowu
nie przyjechał. Następnie przyszła wiadomość, że się ożenił. Zamiast skierować swe losy
4
na drogę właściwą dziedzicowi rodu Elliotów, kupił sobie niezależność, żeniąc się z
kobietą bogatą i niskiego stanu.
Sir Walter czuł się ogromnie urażony. Uważał, że młodzieniec powinien się był zwrócić
do niego jako do głowy rodu o radę w tej sprawie, zwłaszcza że on sam publicznie mu
przecież patronował. -Bo musiano nas widzieć razem - tłumaczył - raz w Tatersalu i dwa
razy w kuluarach Izby Gmin. - Dezaprobata została wygłoszona, lecz winowajca
najwyraźniej niewiele zwrócił na nią uwagi, nie próbował bowiem nawet się
usprawiedliwić i dowiódł, że równie mało zabiega o dalsze względy rodziny, jak, zdaniem
sir Waltera Elliota, mało na nie zasługuje; w ten to sposób zakończyła się cała
znajomość.
O tej bardzo kłopotliwej sprawie Elżbieta wciąż jeszcze, nawet po kilku latach, myślała z
gniewem. Lubiła młodego człowieka dla niego samego, a jeszcze bardziej dlatego, że był
spadkobiercą jej ojca; głęboka duma rodowa kazała jej tylko w Williamie Elliocie widzieć
odpowiednią partię dla najstarszej córki sir Waltera Elliota. Nie było ani jednego
baroneta, od A do Z, którego jej serce tak chętnie uznałoby za odpowiednią partię. Lecz
pan Elliot zachował się tak podle, że chociaż właśnie (lato 1814) nosiła żałobne wstążki
po jego żonie, niewart był w jej mniemaniu nawet jednej myśli. Nad
10
do porządku dziennego, jako że hańby tej nie utrwaliło na wieki potomstwo, lecz pan
Elliot uczynił coś gorszego, mianowicie wyrażał się -jak się dowiedzieli za pospolicie
przyjętym pośrednictwem dobrych przyjaciół - wyrażał się wyjątkowo niegrzecznie o nich
wszystkich, a najbardziej pogardliwie i uwłaczająco o samym rodzie, do którego należał, i
zaszczytach, które w przyszłości miały spaść na niego. To było nie do wybaczenia.
Takie były sentymenty i wrażenia Elżbiety Elliot, takie były troski i wzruszenia, które
przesycały i urozmaicały monotonię i wykwint, dobrobyt i banał jej życia - takie uczucia
zabarwiały długą, jednostajną egzystencję w ciągle tym samym ziemiańskim gronie i
zapełniały pustkę, w miejsce której nie potrafiły przyjść skłonności do pożytecznych zajęć
wśród obcych lub też talenty czy umiejętności domowe.
Lecz do tego wszystkiego zaczęły dochodzić inne myśli i troski. Ojca gnębiły teraz
kłopoty pieniężne. Wiedziała, że jeśli dziś bierze do ręki „Almanach baronetów", to po to,
by zapomnieć o ogromnych rachunkach kupców czy też niemiłych aluzjach pana Shep-
herda, swego plenipotenta. Kellynch przynosiło dobry dochód, niewystarczający jednak
wobec pojęcia sir Waltera o tym, co obowiązuje właściciela jego majętności. Za życia
lady Elliot metodycz-ność, umiarkowanie i oszczędność pozwalały sir Walterowi
utrzymać się w granicach dochodów, lecz wraz z nią umarła tutaj wszelka roztropność i
od tego czasu baronet ustawicznie żył ponad stan. Nie mógł wydawać mniej; nie robił nic
prócz tego, co sir Walter Elliot stanowczo obowiązany był robić, a choć nie ponosił winy,
nie tylko pogrążał się w straszliwych długach, lecz i słyszał o nich tak często, że nie mógł
dłużej ukrywać ich choćby w części przed córką. Wspomniał coś o tym kilka razy
podczas ostatniego pobytu wiosną w Londynie, posunął się nawet tak daleko, że
powiedział: -Czy możemy zredukować wydatki? Czy myślisz, że istnieje taka dziedzina,
w której moglibyśmy zredukować wydatki? - a Elżbieta, trzeba jej tu oddać
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plslaveofficial.keep.pl