- W Boga - wierze. Natomiast nie bardzo wierzę w to, co ludzie mówią o Bogu.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jadwiga Puzynina
Problem kodyfikacji normy języka polskiego
(1998 r.)

W literaturze o normach poprawnościowych na ogół się przyjmuje, że trzeba odróżniać tzw. normę zwyczajową (zwaną też użytkową lub uzualną) od normy skodyfikowanej.

Językowa norma zwyczajowa dotyczy zbioru społecznie zaaprobowanych jednostek języka i sposobów ich łączenia w zdania - a w szerszym ujęciu - także w większe całości tekstowe. Norma skodyfikowana to wyraźnie sformułowany przez ekspertów zbiór ocen dotyczących jednostek językowych, ich form, znaczeń i sposobów ich łączenia w zdania oraz - w szerszym znaczeniu - także posługiwania się nimi w większych całościach tekstowych.

Słusznie mówi się o nieostrości pojęcia normy zwyczajowej: w wielu wypadkach nie jest oczywiste, jakie formy są lub nie są "społecznie zaaprobowane", trzeba by na to o wiele więcej wiarygodnych badań statystycznych aniżeli te, którymi rozporządzamy.

Co do normy skodyfikowanej - istnieje wątpliwość dotycząca gremiów kodyfikujących. Pojawia się wiele autorskich poradników językowych, jest też niemało orzeczeń poprawnościowych poszczególnych osób (najczęściej językoznawców, rzadziej dziennikarzy) w czasopismach, w telewizji, w radio. W ramach tego poradnictwa często wypowiadane są sądy i oceny wyraźnie różniące się między sobą. Nauczyciele, wydawcy, dziennikarze i w ogóle ludzie zainteresowani poprawnością językową wyrażają często niepokój wobec różnorakości tych orzeczeń. Niepokój ten dotyczy zresztą również słowników, wydawanych na ogół przez zespoły autorskie lub całe redakcje. Także one zawierają wiele sprzecznych ocen i wskazówek.

Wobec takiej sytuacji można zająć stanowisko trojakie:

1) Po pierwsze - w pełni liberalne: Niech się język rozwija według własnych praw, niech każdy mówi i pisze, jak sam chce, każdy sam dba o zrozumiałość i estetykę swoich wypowiedzi. Jeśli ktoś chce, to niech publikuje swoje oceny lub słucha tych z nich, które go interesują i które mu jakoś pomagają; jeśli nie - to nie. O żadnej kodyfikacji normy nie ma tu mowy.

2) Drugi rodzaj zajmowanego w tej sprawie stanowiska to uznawanie za właściwą kodyfikację zdecentralizowaną, pojętą jako porady różnych ekspertów, spośród których można sobie wybierać odpowiadające poszczególnym użytkownikom języka rozstrzygnięcia normatywne. Jest to stanowisko kuszące - wobec naszej ogólnej obecnie niechęci do wszelkiej centralizacji w życiu społecznym.

3) Trzecia z wyodrębnionych przeze mnie postaw charakteryzuje się postulatem jednolitych rozstrzygnięć poprawnościowych. Postawa ta, którą sama reprezentuję, nie wiąże się bynajmniej ani z chęcią narzucania komuś jednolitych gustów językowych, ani ze zbytnim rygoryzmem i puryzmem językowym. Pełnemu liberalizmowi przeciwstawia się ona na zasadzie traktowania języka jako istotnego elementu kultury, wymagającego ochrony wobec czynników powodujących jego degradację, takich jak: biologicznie uzasadniona inercja, tj. dążenie do najmniejszego wysiłku mówiących czy też piszących, brak doceniania kultury jako takiej, widzenie w języku wyłącznie narzędzia (byle jakiego zresztą) porozumienia, niedostrzeganie jego wartości autotelicznych i twórczej roli w kształtowaniu jednostek i społeczeństw.

Przypuszczam, że wśród członków Rady znajdą się zarówno zwolennicy postawy umiarkowanie centralistycznej, jak i poradnictwa zdecentralizowanego. Powinniśmy jednak dopracować się stanowiska w miarę uzgodnionego, przynajmniej co do tego, czy my jako Rada zechcemy formułować bądź też akceptować lub odrzucać formułowane przez innych normy językowe i dawać temu publicznie wyraz.

W przyszłym roku ma się ukazać nowa PWN-owska wersja Słownika poprawnej polszczyzny pod redakcją Andrzeja Markowskiego. Twórcy tego słownika chcieliby uzyskać dla niego aprobatę Rady Języka Polskiego. Aprobata całej Rady Języka Polskiego wobec słownika PWN nie powinna być formalnością, bo jest to na najbliższe 10 do 15 lat jedyna możliwość istotnego społecznie ustosunkowania się do kodyfikacji polszczyzny i wpłynięcia w pewnym zakresie na jej jakość. Opinia Rady Języka Polskiego w tym zakresie ma tu - jak sądzę - szczególne znaczenie, m.in. dlatego, że jest to gremium nie tylko językoznawcze, ale obejmujące również uczonych, artystów, pisarzy, dziennikarzy znanych z zainteresowań językowych, z pogłębionej kompetencji językowej i ogólnie komunikacyjnej oraz szerokiego spojrzenia na rolę i funkcje języka w życiu społecznym i jednostkowym. Kodyfikacja dokonana przez językoznawców zyskuje tu więc filtr ocen ekspertów także spoza świata lingwistów, co wydaje się dla jakości tej kodyfikacji bardzo istotne.

Abyśmy mogli dobrze współdziałać w tej najbliższej czekającej nas pracy, jak też w ogólnej naszej działalności normatywnej, musimy uzgodnić nasze stanowiska w następujących przynajmniej punktach:

1) Uznaniu lub nieuznaniu za słuszne wyodrębnienia dwóch poziomów normy językowej: normy wzorcowej, właściwej kontaktom publicznym, oficjalnym oraz normy użytkowej, dalej dzielonej na potoczną i środowiskową, właściwej kontaktom nieoficjalnym.

Norma wzorcowa, odpowiadająca w dużej mierze dawnemu stylowi wyższemu, obejmująca też style naukowy i urzędowy, stawia użytkownikom języka większe wymagania, liczy się bardziej z tradycją, estetyką, precyzją form językowych. Norma potoczna jest bliższa normie zwyczajowej, a nawet po prostu uzusowi, odpowiada dawnym stylom średniemu i po części niskiemu, dopuszcza formy językowe upowszechniające się (lub upowszechnione), ale jeszcze rażące, jak np. akcentowanie na przedostatniej sylabie wyrazów obcych typu matematyka lub form czasownikowych typu robiliśmy.

2) Drugi istotny punkt to uznanie wariantywności normy, także normy wzorcowej tam, gdzie nie mamy wyraźnego poczucia "gorszości" jednej z form lub gdzie wyraźnie się między sobą różnimy w zdaniach co do tego, która z form jest właściwa, co zazwyczaj powodowane jest stosowaniem różnych kryteriów oceny. Problem wariantywności wiąże się ściśle z uznaniem zmienności norm w czasie; najczęściej wariancja normy stanowi stadium przejściowe pomiędzy już zachwianą normą A a jeszcze nie utrwaloną normą B.

Wariantywność normy jest zasadą drażniącą część użytkowników języka, tj. tych z nich, którzy chcieliby widzieć język jako układ form językowych bardzo uporządkowanych, o wyraźnych granicach tego, co poprawne. Ta sama grupa reaguje też niechętnie na kolejną zasadę, którą na ogół kierują się kodyfikatorzy i którą - jak sądzę -winniśmy uznać za słuszną.

3) Chodzi o zasadę zróżnicowania kwalifikatorów poprawnościowych od zdecydowanego: niepoprawne, błędne lub nie poprzez ostrożne: nadużywane i lepsze aż po już właściwie nie poprawnościowe kwalifikatory rzadkie czy też przestarzałe. Np. w SPP czytamy: "Rozwiązywać (nie: realizować) problemy". "Z kupieniem kwiatów nie było problemu (lepiej: kłopotu)"; "problemat przestarz. ". W PSPP z kolei: "ilość [...] błędne w znaczeniu ", "profesjonalista [...]. Nadużywane zamiast fachowiec, specjalista, zawodowiec".

Nauczyciel mający wątpliwości przy ocenie językowej pracy ucznia uzyskuje w ten sposób wskazówki co do tego, czy użycie danej formy jest wyraźnym błędem, czy też tylko usterką językową.

4) Zasada czwarta, co do której trzeba się porozumieć, to szanowanie, także w zakresie normy wzorcowej, odrębności regionalnych, wtedy, kiedy dotyczą one m.in. języka ludzi wykształconych, np. międzywyrazowej fonetyki udźwięczniającej. Przypominam sobie, jak w ankiecie dotyczącej poprawności języka prof. Paweł Czartoryski bronił małopolskich form typu wykonywuję (nie: wykonuję), a prof. Bajerowa przy innej okazji - wariancji form słać i ścielić łóżko.

5) I wreszcie sprawa piąta i najtrudniejsza: kryteria poprawności językowej i ich hierarchia.

Nie ulega kwestii kryterium zgodności z systemem i tendencjami rozwojowymi języka w ocenie innowacji. Nie ulega też kwestii uznawanie za lepsze innowacji o formie wyraźnie motywującej znaczenie słowa, a zarazem nie mniej ekonomicznej od tej, która z nią rywalizuje, np. wyższości formy przymiotnika unikatowy nad formą unikalny (która jednak ze względu na jej utrwalenie w języku powinna być uznana za wariantową).

Sądzę również, że nie można uznawać za zdecydowanie niepoprawne np. zmian znaczeniowych wyrazów (także takich, które zachodzą na zasadzie reinterpretacji form wyrazowych, jak znaczenia rzeczownika pasjonat czegoś ), jeśli nowe znaczenia funkcjonują już także w wypowiedziach ludzi wykształconych. Znaczenia takie wymagają natomiast komentarzy dystansujących, zwłaszcza jeśli nie są w pełni utrwalone, jak w wypadku nowego znaczenia przymiotnika spolegliwy.

Jaki natomiast chcemy mieć stosunek do wyjątków stanowiących pozostałości dawnych prawidłowości, choćby formy biernikowej tę obok szerzącej się tą; chrześcijański, chrześcijanie obok przeważającej przecież wymowy chrześćjański, chrześćjanie a wyłącznie chyba chrześćjan; gałęziami obok gałęźmi; gwoździami obok gwoźdźmi (PSPP), ale też np. koniami obok końmi? Jak zechcemy oceniać formy nieuzasadnione historycznie, ale odczuwane przez część inteligencji jako lepsze, jak oficer obok oficer, nauka polska, raczej niż zalecana na ogół nauka polska, także okolice Warszawy, nie okolice?

Jestem za tym, aby kierować się tu ocenami osób posługujących się dobrą polszczyzną, mających poczucie tego, co (słusznie lub niesłusznie z punktu widzenia historii języka) jest nacechowane jako przynależne do stylu niższego, czasem wyraźnie gwarowe, co zaś wiąże się z poczuciem stylu wyższego lub może języka elity kulturalnej.

Kolejne pytanie dotyczy stosunku do kryterium narodowego. Czy odrzucimy je, traktując wyrazy obce na równi z rodzimymi, po prostu jako mniej lub bardziej ekonomiczne w użyciu, czy też zechcemy w jakiejś przynajmniej mierze bronić w słownictwie naszego, rodzimego obrazu językowego świata i naszego, rodzimego brzmienia polszczyzny, za czym bym się osobiście opowiadała, jako że chodzi tu o istotne elementy kultury narodowej.

Z kryterium narodowym łączy się kryterium tradycji (zwane też historycznym). Oba te kryteria nie mogą stanowić o dyskwalifikowaniu jednostek językowych, mogą natomiast przyczyniać się do aprobowania form, które odpowiadają ich treściom postulatywnym. Rozsądnie traktowane kryterium tradycji broni przed uznawaniem za niepoprawne form przestarzałych, stoi na straży umiarkowanego konserwatyzmu językowego. Stosowane z nadmierną gorliwością, oba te kryteria prowadzą do niepożądanych postaw konserwatywno-
-purystycznych.

I wreszcie problem kryteriów estetycznego i uzualnego. Nie sądzę, aby kryterium estetyczne należało usunąć poza zakres poprawności językowej, byłoby jednak istotne zdanie sobie sprawy z tego, co decyduje o pozytywnych lub negatywnych ocenach estetycznych poszczególnych form i całych wypowiedzi językowych.

Ważne wydaje się traktowanie jako problemu estetycznego wulgarności językowej, uznanie, że posługując się wulgaryzmami, nadawca komunikatu przekracza nie tylko normy etyki mowy (obraża partnera, poniża jego godność), ale także normy estetyczne człowieka kulturalnego. Kwalifikatory słownikowe takie, jak wulgarny czy też ordynarny, to przecież oceny przede wszystkim estetyczne. Tak rozumianej estetyki nie zwykliśmy wiązać z poprawnością językowy. Może jednak wyrażenie poprawność językowa winniśmy rozumieć szerzej: jako właściwe kształtowanie i użycie form językowych. A za formy i użycia właściwe uważać te, które odpowiadają nie tylko kryteriom wewnętrznojęzykowym, ale i ogólnym normom naszej kultury.

Jest oczywiste, że nie we wszystkich przedstawionych tu kwestiach członkowie Rady będą jednomyślni. Powinni jednak poznać wzajemnie swe poglądy w tym zakresie, dyskutować na te tematy i dochodzić do uzgodnień, które umożliwiłyby wypowiadanie się Rady bądź jednomyślnie, bądź wyraźną większością głosów przynajmniej w ważniejszych sprawach dotyczących kodyfikacji normy.

Problemem najtrudniejszym w kulturze języka jest hierarchizacja kryteriów przy orzekaniu o poprawności językowej. Wydaje się. że jeśli wchodzi w życie jakaś innowacja nie mająca w obiegu żadnej alternatywy, to trzeba ją ocenić przede wszystkim z punktu widzenia potrzeby danego wyrażenia (tzw. kryterium wystarczalności). Jeśli istnieje dla niej alternatywa lub jeśli chodzi o formy od dawna współistniejące, to - wbrew wielu opiniom - sądzę, że ważniejsze od samych kryteriów wewnętrznojęzykowych są dla sformułowania ostatecznej oceny tzw. kryteria zewnętrznojęzykowe: estetyczne, narodowe, uzualne, a przede wszystkim - według mnie nadrzędne - kryterium autorytetu grupy ludzi mających wyrobione poczucie językowe i stylistyczne, którzy by rzeczywiście mogli być uznawani za ekspertów w zakresie kultury języka, a których sądy byłyby oparte na świadomym doborze i zhierarchizowaniu pozostałych kryteriów poprawności. Uważam za bardzo ważne, aby ta grupa pozbawiona była chęci dyrygowania językiem, uznawała w szerokim zakresie wariancję normy, a także jej dwustopniowość: podział na normę wzorcową i użytkową.

Ufam, że taką właśnie grupą będzie Rada Języka Polskiego.

Postawy wobec języka – stanowiska zajmowane w sprawach językowych, zawierające zbiory poglądów, uzasadnianych racjonalnie lub emocjonalnie.

Stanowisko takie jest najważniejszym składnikiem użytkowników. Charakteryzuje się też względną trwałością poglądów, w przeciwieństwie do wyrażanych okazjonalnie sądów językowych. Postawa taka ma przeważnie charakter przemyślany. Aby jednak wyartykułowany sąd językowy został uznany za przejaw przemyślanej postawy musi być podparty wiedzą teoretyczną z zakresu , znajomością , albo emocjami.

Wśród Polaków wyróżniają kilka takich postaw. Są to:

·        

·        

·        

·        

·        

·        

·        

·        

·        

Postawy wobec języka są charakterystyczne nie tylko dla poszczególnych użytkowników, ale także i całych grup społecznych. Jednak, jak do tej pory, nie przeprowadzono wśród Polaków żadnych badań, których wyniki pozwoliłyby na przypisanie danej postawy językowej określonemu środowisku. Językoznawcy ostrożnie wypowiadają się, na podstawie badań cząstkowych, że puryzm (w odmianach tradycjonalistycznym lub elitarnym) występuje przeważnie wśród użytkowników pochodzących z wielopokoleniowej , perfekcjonizm jest popularny w środowisku użytkowników zajmujących się zawodowo naukami ścisłymi lub techniką, a środowisko młodzieży charakteryzuje liberalizm lub indyferentyzm językowy.

Puryzm (od łac. purus – czysty) – charakteryzująca się rygorystyczną dbałością o poprawność i czystość języka, wynikającą z pobudek emocjonalnych, związanych z poczuciem, że język jest wartością wymagającą troski. Puryści dążą do usunięcia z języka lub niedopuszczenia do niego tych elementów, które uważają za niepoprawne lub szkodliwe. Dążenia te wynikają z ich przekonania, że jednostki mogą wpływać na kształt i rozwój języka. Puryści często wynajdują niepożądane przez siebie elementy językowe w tekstach pisanych lub wypowiedziach i zwracają na nie uwagę. W wersji umiarkowanej ich krytyka dotyczy elementów nowych w języku (np. ), w skrajnej natomiast – tych, które znajdują się w języku od dawna i nie budzą sprzeciwu w większości jego użytkowników. Do charakterystycznych sformułowań używanych przez purystów należą takie zwroty jak: "odchwaszczanie języka", "odśmiecanie języka", "czyszczenie języka". Postawa purystyczna może być umotywowana rzeczywistym zagrożeniem języka, np. w sytuacji niewoli narodowej. Puryzm jest postawą najczęściej opisywaną przez badaczy.

 

Konserwatyzm – oparta na przekonaniu, że nie należy wprowadzać zbędnych , ponieważ elementy już w języku istniejące całkowicie wystarczają. Postawa taka istniała już w polszczyźnie w .

Konserwatyści językowi żywią więc niechęć wobec takich wyrazów jak puzzle (wystarczy "układanka"), a także wobec nowych form wyrazowych i ich odmian, jak "mielić" (według konserwatystów powinno być tradycyjnie "mleć", i odpowiednio: "mełłem", a nie "mieliłem") czy "ścielić" (tradycyjnie "słać" i odpowiednio: "słałem", a nie "ścieliłem"), ponieważ formy tradycyjne mają oparcie w historii języka. Bywa również, że konserwatyści żywią niechęć wobec tworzonych przez pisarzy.

Odmianą konserwatyzmu językowego, opartą na przesłankach emocjonalnych, a nie racjonalnych, jest .

Perfekcjonizm – charakteryzująca się przekonaniem, że język jest przede wszystkim narzędziem komunikacji oraz że istnieje pewien ideał, do którego język powinien dążyć. Ideałem tym jest język precyzyjny, ekonomiczny, jednoznaczny i ścisły. Wynika z tego dążenie perfekcjonistów do precyzyjnego i jednoznacznego użycia elementów językowych, a także do ograniczenia wszelkich wyjątków, oboczności i nieregularności w języku.

Perfekcjoniści żywią niechęć do korzystania z wyrazów, których użytkownicy dobrze nie rozumieją, takich jak "alternatywa" (z takiego niezrozumienia wynikać mogą błędne konstrukcje w rodzaju dwie alternatywy, które oznaczają nie dwie, a cztery możliwości). Unikają również wyrazów wieloznacznych, ponieważ mogą one spowodować niezrozumienie komunikatu przez odbiorcę. Dążą także do używania wyrazów zgodnie z terminologią naukową czy zawodową, niezależnie od powszechnej praktyki (np. nie "", a "lilak", ponieważ tak brzmi naukowa nazwa tego krzewu, nie "kontakt", ale "włącznik" i "wyłącznik" światła, nie "gdzie idziesz?", "ale dokąd idziesz?", ponieważ "gdzie" jest pytaniem o miejsce, a nie o kierunek, nie "plastik", ale "", ponieważ jest materiałem wybuchowym itp.).

W zakresie gramatyki perfekcjoniści dążą do usunięcia wszelkich wyjątków przyjętych w języku (a więc nie: liść-liśćmi, ale liść-liściami, jak również nie: grunt-grunta, ale grunt-grunty itp.).

Również dla tej postawy charakterystyczna jest niechęć wobec rozpoczynania zdania od "więc" oraz domaganie się, żeby zawsze mówić pełnymi zdaniami.

Logizowanie – charakteryzująca się dążeniem do uzgodnienia zjawisk językowych z powszechnie przyjętą logiką (nie chodzi tu jednak o naukową, ale o tzw. logikę potoczną).

Przedstawiciele tej postawy dążą więc do zróżnicowania znaczeń wyrazów, takich jak "dziecinny" i "dziecięcy", "wieczorny" i "wieczorowy". Uznają też za nielogiczne, a więc błędne, takie formy jak "bardziej sprawiedliwy" (według nich można być tylko sprawiedliwym lub niesprawiedliwym) czy "bardziej łysy", "bielszy", "pełniejszy" (te przymiotniki nie podlegają według nich stopniowaniu). Są również bardzo niechętni wobec , takich jak: "zaspa śnieżna", "młoda dziewczyna", "mały piesek". Dążą również do logiki w zakresie , uznając za niewłaściwe takie wyrażenia jak np. "odchudzać się" (według nich powinno być "odtłuszczać się" lub "odgrubiać się") czy "nocnik" (gdyż tego naczynia można używać także w dzień).

W zakresie gramatyki uznają za błędne mówienie "będę spał", ponieważ czasownik "spać" jest w nim zastosowany w czasie przeszłym, a czasownik "być" w przyszłym, osoby logizujące uznają to za mieszanie dwóch czasów.

Natomiast we dokonują błędnych modyfikacji związków frazeologicznych, tak aby spełniały one zasady logiczności (tak więc np. zamiast tradycyjnego Mądrej głowie dość dwie słowie używają "logiczniejszego", ale błędnego Mądrej głowie dość po słowie).

liberalizm – charakteryzująca się dużą tolerancją wobec wszystkich zmian zachodzących w języku (a więc np. wobec ). Osoby podzielające taką postawę dopuszczają obecność w języku ogólnym wszelkich form regionalnych, zawodowych, rzadkich i przestarzałych. Nie rażą ich również wyrażenia potoczne.

Tak więc zgodnie z postawą liberalną należy zaakceptować takie wyrazy jak: baby-sitter, "europoseł", "komuch" czy "zakręcony", ponieważ pozwalają one na określenie pewnych zjawisk pozajęzykowych. Postawa ta nie oznacza jednak braku hierarchizacji języka – osoby ją wyznające tolerują wszystkie nowe elementy językowe, ale niektóre z nich uznają za bardziej, a inne za mniej pożądane, niektóre właściwe dla języka w ogóle, a inne tylko dla niektórych jego odmian.

Skrajną postacią liberalizmu językowego jest .

Indyferentyzm – charakteryzująca się niepostrzeganiem języka jako wartości, a co za tym idzie, obojętnością wobec wszelkich zachodzących w języku zjawisk. Jest najczęściej nieświadomy i wynika zazwyczaj z braku zainteresowania kwestiami językowymi, które dla przedstawicieli tej postawy są mało istotne. Odróżnia ich to od , którzy akceptują wszystkie zjawiska językowe, ale dlatego, że uznają język za mechanizm samoregulujący się, natomiast interesują się nim i postrzegają go jako wartość.

Indyferentyzm świadomy określany jest jako abnegacja językowa, która w skrajnym przypadku może przybierać formę celowego naruszania .

Leseferyzm (od laisser faire – nie sprzeciwiać się) – charakteryzująca się przekonaniem, że język reguluje się samodzielnie, a więc nie należy ingerować w jego rozwój. Opiera się na akceptacji wszystkich zjawisk językowych i niewartościowaniu ich, zgodnie z założeniem, że elementy używane i istniejące w są najwyraźniej przydatne i odpowiadają na potrzeby użytkowników. Leseferyści żywią niechęć wobec wszelkich – czy to indywidualnych, czy instytucjonalnych – prób ingerencji w spontaniczny rozwój języka, uznając je za nieskuteczne lub szkodliwe. Postawa ta narodziła się w XIX wieku, współcześnie charakterystyczna jest przede wszystkim dla młodzieży i inteligencji technicznej. Leseferyzm jest skrajną postacią .

Postawa naturalna (zwana także spontaniczną) – charakteryzująca się traktowaniem języka jako naturalnego oraz przestrzeganiem tzw. naturalnej ...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • slaveofficial.keep.pl
  • Szablon by Sliffka (© - W Boga - wierze. Natomiast nie bardzo wierzę w to, co ludzie mówią o Bogu.)