- W Boga - wierze. Natomiast nie bardzo wierzę w to, co ludzie mówią o Bogu.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 

Janusz  Korczak

 

 

 

 

                                          

 

 

 

Janusz Korczak – życie i twórczość

                                                                                        

 

                                                                              

 

 

 

                                                                                       

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

                                  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

„Korczak wyzwalał prawdę już wprost obecnością swoją.
Każdy w obcowaniu z nim stawał się sobą – był sobą.
Czuło się całą małość frazesów, zakłamania i form nieistotnych.
Tęskniło się wprost do tej prostoty i czystości myśli,
Którą niosły ludziom prócz smutku i zadumy,
jego dziwne, dobre oczy.
 

-M. Grzegorzewska-

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Spis Treści

 

1.         Życie…………………………………………………………..5

2.         Korczakowska Bursa………………………………………...8

3.         System opiekuńczo-wychowawczy…….................................9

4.         Dydaktyka Janusza Korczaka……………………………..13

5.         Pamięć o Januszu Korczaku………………………………..15

6.         Dzieła pisarza………………………………………………..16

7.         Zakończenie………………………………………………….17

8.         Bibliografia…………………………………………………..18

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

1. Życie

    

     Życie Janusza Korczaka zamknięte jest z obu stron datami, których nie jesteśmy pewni.

W jednym wypadku chodzi o rok, w drugim zaś o dzień. Urodził się dnia 22 lipca 1878 albo 1879 roku w Warszawie- a wątpliwość ta jest skutkiem tego, że rodzice zaniedbali wyrobić mu urzędową metrykę. Za datę śmierci przyjmuje się wstępnie początek sierpnia 1942 roku, jednak ciężko ustalić dokładną datę, jedyne, co jest wiadome to, to iż dnia 5 sierpnia załadowano go wraz z dziećmi i resztą personelu Domu Sierot do transportu odjeżdżającego do Treblinki.

     Janusz Korczak to literacki pseudonim przybrany przez 20- letniego Henryka Goldszmita, który z czasem zastąpił właściwe nazwisko. Jego rodzina była pochodzenia żydowskiego – jednak od dawien dawna całkowicie już zasymilowana w polskiej kulturze i tradycji. Ojciec, Józef Goldszmit, był znanym adwokatem warszawskim, autorem cenionej rozprawy o prawie rozwodowym: matka, Cecylia z Gębickich, wywodziła się również z rodziny od dawna uznającej się za Polaków.

Młody Goldszmit wychowywany był konsekwentnie w atmosferze polskości, tolerancji religijnej, zdrowych pozytywistycznych zasad społecznych i wielkiego ciepła rodzinnego. „Był dzieckiem, które godzinami może bawić się samo, dzieckiem, o którym się nie wie, że dziecko jest w domu. Mając jedenaście lat – ojciec, który był jego najlepszym, solidarnym i kochającym  przyjacielem wpada w chorobę, która po pewnym czasie kończy się śmiercią. Dla Henryka była to nie tylko utrata ukochanego ojca, towarzysza beztroskich wypraw łódką na Wiśle, ale również utrata dzieciństwa i przejęcie na swe barki ciężaru utrzymania rodziny. Wraz z odejściem ojca kończy się również dobrobyt młodego chłopca. Zanikają oszczędności i precjoza rodzinne, zwalnia się służbę, luksusowe mieszkanie na inne – tańsze. Sytuacja staje się na tyle krytyczna, iż trzeba podzielić z matką trud utrzymania domu, co zaczyna kolidować z programem własnej nauki szkolnej i samokształcenia. To własne dziecięce odczucie sieroctwa poprzez utratę ojca głęboko zapadnie w świadomości i odżyje w Jego opowieściach, jako smutek największy ze smutków – poczucie osamotnienia. Jednak to nie staje na przeszkodzie i młody pisarz kończy szkołę bez większych kłopotów. Dalsza droga życiowa jest od dawna zdecydowana – studia lekarskie. Jako czternastolatek, próbujący jeszcze bez większego powodzenia wprawek literackich, powiadał: „I tak nie będę literatem, tylko lekarzem. Literatura to słowa, a medycyna to czyny.”

   W latach studiów medycznych i na początku pracy zawodowej w charakterze lekarza, w okresie zarobkowania korepetycjami i artykułami w czasopismach, jak również w czasie darmowych lekcji i zabaw z dziećmi biedaków – dojrzewał Jego talent literacki, zainteresowanie wokół dziecka jak również problematyka społeczno-wychowawcza nabierała coraz większego zainteresowania i pasji. Autor dla pogłębienia wiedzy medycznej, za zaoszczędzone pieniądze wyjeżdża za granicę. Jeden rok przebywa w klinikach w Berlinie, pół roku w Paryżu, miesiąc w Londynie. Oprócz pracy w szpitalach zwiedza sierocińce, zakłady poprawcze, szkoły dla opóźnionych w rozwoju, poznaje istotę i różne formy pracy charytatywnej. Wszystkie podejmowane dotąd prace i pogłębiające się zainteresowania pedagogiczne zbliżają go do wielkiej niewiadomej – do dziecka. Obok pracy pediatry ówczesnej specjalizacji lekarskiej, którą wykonywał z pełną powagą i sercem, znajdował jeszcze czas na kontynuowanie działalności społecznej w Czytelniach Bezpłatnych Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności, tak powiadał: „Szpital pokazał mi, jak godnie, dojrzale i rozumnie umie umierać dziecko. Rozumienie fachu medycznego pogłębiły książki o statystyce. (Statystyka dała dyscyplinę logicznego myślenia i obiektywnej oceny fachu.) (…) Kilkuletnia praca w czytelnie bezpłatnej dała bogaty materiał obserwacyjny. Zdobycze medycyny jako nauki i swoją wiedzę w tym zakresie przeniósł na teren pedagogiki. W wieku 33 lat zajął stanowisko Dyrektora Domu Sierot i zamieszkał w pokoiku na poddaszu, ponad dziecięcymi sypialniami, gdzie po zajęciach z dziećmi i młodzieżą akademicką znajdował tam ciszę i możność koncentracji do pracy twórczej, naukowo-badawczej, publicystycznej, dydaktycznej oraz literackiej. W domu tym rolę czułej i troskliwej matki, organizatorki wewnętrznej gospodarki oraz ładu spełnienia pełniła inteligentna kierowniczka- Stefania Wilczyńska- pedagog i przyrodnik z wykształcenia, kobieta mądra i dzielna, całkowicie oddana dzieciom, która porzuciła zamożny dom rodzinny by  wypracować jako wychowawczyni w przytułku przy ul. Franciszkańskiej (od 1908r.) i razem z dziećmi przeszła do domu sierot na ul. Krochmalną.

Korczak najchętniej nazywałby ten dom- Domem Dziecka, by zdjąć z dzieci piętno sieroctwa, znamię jakiejś upokarzającej niekiedy dzieci niepełnowartościowości wśród rówieśników w szkole, między obcymi. Chciał, by ten dom zastąpił dzieciom utraconą rodzinę. Jego ekwiwalentem była- jako wspólne dzieło Korczaka i Stefanii Wilczyńskiej- jasna, ciepła, rodzinna atmosfera, pełna dziecięcej ufności i uśmiechu. Pisarz przykładał też wielka wagę  do wypoczynku dzieci na łonie przyrody, w lesie, na wsi, wśród zielonych łąk, gdyż dzieci miejskiej biedoty, dzieci osamotnione prawie wcale nie znały takiego luksusu, jak wakacje letnie, w górach, czy na wsi.

W 1921r. Towarzystwo „Pomoc dla Sierot” otrzymało posiadłość pod Warszawą -10 morgów ziemi wraz z drewnianym budynkiem z przeznaczeniem na letnisko dla dzieci. Ofiarodawcą był Maksymilian Cohn, który w ten sposób chciał uczcić pamięć swej zmarłej córki Róży. Od imienia dziewczynki kolonie otrzymały nazwę „Różyczka”. Dziecko wyrwane ze środowiska nędzy i ciemnoty powiedziało Korczakowi, opuszczając Dom Sierot: „Gdyby nie ten dom, nie wiedziałbym, że są na świecie ludzie uczciwi, którzy nie kradną. Nie wiedziałbym, że można mówić prawdę. Nie wiedziałbym, że są na świcie sprawiedliwe prawa.” W domu sierot panowały polskie obyczaje kulturalne, polska mowa i życie. Nauka prowadzona w języku ojczystym krzewiła uczucia patriotyczne. Szkoła w domu sierot istniała do czasu odzyskania niepodległości, kiedy to dzieci mogły już uczęszczać do polskich szkół powszechnych.

I wojna światowa oderwała Janusza Korczaka od domu sierot na okres 4 lat (1914-1918), choć nie oderwała go od dzieci. Trafił on do Kijowa, gdzie przez pół roku był lekarzem dzieci w trzech sierocińcach. W jednym z nich, „Domu Wychowawczym” poznał Marię (Marynę) z Rogowskich Falską, która po śmierci męża, lekarza-społecznika i działacza robotniczego oraz po utracie jedynego dziecka- poświęciła swe życie dzieciom cudzym, tym najbiedniejszym.

Po powrocie do oswobodzonej Ojczyzny, do domu sierot, który przetrwał wojnę dzięki zapobiegliwości i pracy Stefanii Wilczyńskiej- Korczak ze wzmożoną energią podejmuje wielostronną działalność pedagogiczną. Powróciła również Maria Falska, która wraz z Januszem Korczakiem oraz Stefanią Wilczyńską zakładają w 1919r. w Pruszkowie pod Warszawą sierociniec pod nazwą „Nasz Dom” dla dzieci robotniczych, dzieci z przedmieść Warszawy, sierot po więzionych i prześladowanych działaczach społecznych. Na podstawie doświadczeń w pracy z dziećmi w Domu Sierot wspólnie opracowują system i metody wychowawcze. Wkrótce Nasz Dom i Dom Sierot stają się wzorowymi placówkami opieki całkowitej, placówkami prekursorskimi w kraju.

Korczak ma wielki autorytet moralny i dar jednania ludzi do współpracy. Skupia wokół siebie ludzi wartościowych, potrafi zobowiązać, skłonić, zachęcić, urzec do tego stopnia, że znajduje pomoc i współpracowników. Ruch pomocy dla dzieci obejmuje coraz szersze kręgi w Polsce Niepodległej. Gdy protektorat nad Naszym Domem przejmuje grupa pań należących do sfer samorządowych, następuje poprawa warunków materialnych. Korczak pozostaje opiekunem i współkierownikiem obu Domów: Domu Sierot i Naszego Domu, zaś Falska pełni funkcje Kierowniczki Naszego Domu, podobnie jak Stefania Wilczyńska w Domu Sierot na Krochmalnej.

                            Naczelną zasadą i treścią  życia Janusza Kroczaka była walka o dobro dziecka- jako droga ku lepszej przyszłości świata. Dla tej idei poświęcił życie- i zginął.

Zwrócił uwagę na społeczną pozycje dziecka. Upominał się o jego prawo do rozumnej miłości, pełnej troski i odpowiedzialności, do szacunku do jego niewiedzy i ciężkiej pracy poznawania, doświadczania i wzrostu. Walczył o stworzenie warunków dla pełnego i harmonijnego rozwoju osobowości dziecka, o rozumienie jego potrzeb. Twierdził, że o potrzebach dzieci nie mogą decydować tylko dorośli, lecz również własne odczucia małych obywateli.

                            Janusz Korczak stał się symbolem wierności najwyższym nakazom moralnym, ofiarności i poświęcenia dla dobra dziecka w walce o lepszy świat. Wybrał świadomie dochowanie wierności dzieciom, które Mu zaufały, a których nie można było ocalić…

W postawie etycznej wobec spraw zasadniczych, w szlachetności dążeń, w Jego zwyczajnym, tak bardzo pracowitym i skromnym życiu, zgodnym z głoszonymi zasadami nawet w obliczu śmierci- tkwi wielkość Tego człowieka.

 

 

 

2. Korczakowska Bursa

 

 

     Janusz Korczak w obu domach kieruje zorganizowaną do pomocy wychowawczej z dziećmi, specjalną „bursą”, tzn. zespołem złożonym z ubogiej, studiującej młodzieży. Uczestnicy bursy za trzy godziny różnych zajęć z dziećmi otrzymywali mieszkanie i pełne wyżywienie. Studiując na wyższych uczelniach, jednocześnie pod kierunkiem Korczaka doskonalili swe umiejętności wychowawcze i zamiłowania. Byli zobowiązani do szczegółowych obserwacji dzieci, ich zachowania i reakcji. Notowali swe spostrzeżenia, a notatki te dawały podstawy do dyskusji i pogadanek pedagogicznych, prowadzonych przez Korczaka raz w tygodniu. Tak więc oba domy prowadziły nie tylko bezpośrednia pracę opiekuńczo-wychowawczą, szkoliły również wychowawców. Pierwszymi mieszkańcami bursy byli wychowankowie Janusza Korczaka, którzy chcieli nadal pozostawać w domu.

     Wiele zawdzięczają oni Korczakowi. Do dziś żyją wspomnieniem współpracy ze skromnym, cichym, życzliwym i dobrym człowiekiem, których współpraca dała im rzetelne podstawy do działalności wychowawczej i nauczyła myśleć kategoriami pedagogicznymi. W publikacjach: „Jak kochać dziecko” oraz „Prawa dziecka do szacunku”, Korczak podawał przykłady, wskazywał błędy, wyjaśniał, sięgając do uzasadnień psychologicznych. Wielka wagę przykładał do prawidłowej diagnostyki wychowawczej, która powinna leżeć u podstaw wszystkich zabiegów wychowawczych i wskazywać wychowawcy drogę postępowania z konkretnym dzieckiem. Nie ma zaś prawidłowej diagnozy bez ustawicznej obserwacji.

Pisarz zwracał uwagę na twórczy charakter pracy wychowawcy, a jednocześnie rozwiewał złudną tęsknotę do doskonałości. W konkretnych warunkach istnieją granice osiągnięć wychowawczych. Wyrażał też przekonanie, że nie należy naginać dziecka do własnego wzoru, własnych upodobań i pragnień. Dziecko winno pozostawać sobą i pozostanie. Wbrew chęciom wychowawcy ma do tego prawo. Pisał: „Bądź sobą-szukaj własnej drogi (…) Bądź sobą i czujnie się dzieciom wówczas, gdy sobą być mogą. Przyglądaj się i nie żądaj, bo nie zmusisz żywego, zaczepnego dziecka, by było skupione i ciche: nieufne i chmurne nie stanie się szczerym i wylanym: ambitne i oporne nie będzie łagodnym i uległym. (…) Nie- co powinno być, a- co być może. Idąc własną drogą wychowawca ma wtedy prawo mówić o swoim systemie postępowania, swoim poglądzie. Dewizą wychowania powinno być twórcze „nie wiem”. Twórcze, bo nie zaspokaja, lecz skłania do myślenia, do stawiania pytań, do dalszego poszukiwania odpowiedzi, do odkrywania prawd. Szczególnie nowe prawdy mają wielu wrogów: tych, co nie chcą myśleć, tych, co nie chcą się przyznać do głoszonych uprzednio błędów, ludzi zazdrosnych itp.

Tam więc, gdzie chodzi o tak wrażliwego odbiorcę oddziaływania wychowawcy, jakim jest dziecko- nie wolno jedynie opierać się na wiedzy książkowej, stosowanej bez udziału własnej refleksji pedagogicznej. Obrona dziecka przed krzywdzącym postępowaniem wychowawców, przed szablonem tam, gdzie potrzeba twórczej inwencji i poszanowania indywidualności wychowanka – to znamienny dla Janusza Korczaka kierunek pracy pedagogicznej z dziećmi i ich młodymi wychowawcami w obu Domach Sierot. Rozumna miłość, szacunek dla człowieka-dziecka, które poznając świat zdobywa doświadczenia i kształtuje swą osobowość, docenianie swoistych potrzeb okresu dziecięctwa oraz pełen wyrozumiałości, taktu i refleksji stosunek wychowawcy do wychowanka- oto wskazania pedagogiczne, które Janusz Korczak niejednokrotnie podkreślał też podczas zajęć prowadzonych w Instytucie Pedagogiki Specjalnej i w Wolnej Wszechnicy Polskiej. Myśląc z goryczą o łamaniu wolności dziecka pod pozorem jego ochrony, o naginaniu woli dziecka do własnego spokoju i wygody, o wymuszaniu posłuszeństwa w drodze kar i zakazów, niezbyt pochlebnie oceniał Korczak współczesną Mu rzeczywistość w kontekście wychowawca-wychowanek, dlatego twierdził: „Kto chce grać na skrzypcach, musi cierpliwie ćwiczyć mięśnie, ścięgna, stawy ręki. Nie dość znać nut. Jak często twarda łapa wychowawcy sięga naiwnie po zaszczyt gry na lotnym duchu dziecka”.

 

 

3. System opiekuńczo-wychowawczy

 

     Działalność wychowawcza Janusza Korczaka, jego poglądy i sugestie pedagogiczne nie zostały jeszcze kompletnie ocenione i skodyfikowane przez naukę.

   Janusz Korczak był prekursorem walki o prawa dziecka. Domagał się uznania dziecka za pełnowartościowego człowieka od chwili narodzin i na każdym etapie swego istnienia. Uważał , że dziecko ma prawo być sobą, być takim, jakim jest. Jeżeli dziecko jest „pełnym człowiekiem” to ma prawo do szacunku, ma prawo do tego , aby nie było lekceważone i ma prawo tego wymagać od dorosłych. Szacunek ten jest potrzebny i dla jego niewiedzy i dla jego wysiłku poznawczego. Poglądy te znalazły odbicie w nowoczesnym antyautorytarnym systemie wychowania, który respektował potrzeby i dążenia dziecka, a zarazem skłaniał dziecko do pracy nad sobą.

      Autor doceniając wartości wychowania zespołowego, kształtujące uczucie społeczne i przygotowującego do udziału w społeczeństwie, rozumiał głęboko ludzką potrzebę samotności w pewnych sytuacjach- również u dziecka. Janusz Korczak – teoretyk wychowania był wrogiem zamkniętego, sztywnego, mało elastycznego systemu wychowawczego. Odnosił się sceptycznie do wszelkich „receptur” w wychowaniu, określanych jedynie jako skuteczne. Wskazywał jedynie na ogólne zasady, które wychowawca winien dostosowywać zawsze do konkretnych potrzeb i warunków konkretnych dzieci w określonych sytuacjach. Wychowanie to proces twórczy, ustawiczne poszukiwanie własnych, skuteczniejszych form i metod. Bronił prawa dziecka, by było kim jest i kim może się stać. Pracował wśród dzieci i z dziećmi, stwarzając w swym zakładzie odpowiednie warunki i sytuacje wychowujące. Jego pedagogika była konsekwentną realizacją założenia, że dziecko jest pełnym człowiekiem, choć w innej skali niż dorosły, a nie jedynie zadatkiem na człowieka. Pisał: „Pod jednaką odzieżą sto różnych serc bije, a każde z nich- inna trudność, inna praca, inna troska i obawa. Sto dzieci- stu ludzi, którzy niekiedy tam, nie jeszcze, nie jutro, ale już…teraz…dziś są ludźmi. Nie światek, a świat, nie- drobnych, a doniosłych, nie niewinnych, a ludzkich- wartości zalet, przywar, dążeń, pragnień.” Proces wychowania w Domach Sierot opierał się na tym, że trzeba prowadzić stopniowo do usamodzielnienia się dziecka przez stwarzanie sytuacji do wyłaniania się dziecięcych inicjatyw. Czujnie obserwować dziecięce zachowanie się dziecka, nie lekceważąc drobnych pozornie zjawisk- poznawać każde dziecko. Wewnętrzną organizację zakładu oprzeć na porozumieniu z dziećmi, na wzajemnej umowie.

Nadrzędnemu procesowi samowychowania, w którym rola wychowawcy sprowadzała się do ukierunkowania i pomocy, służyły zatem:

- oparcie wewnętrznego życia zakładu o samorządność dzieci,

- pobudzenie aktywności społecznej wychowanków i wychowanie przez pracę,

- świadome przyjmowanie określonych norm współżycia,

- uczenie samoopanowywania, samokrytycyzmu i hartowanie woli,

- dbałość o rozwój zdrowia fizycznego i moralnego dzieci,

- niestosowanie przymusu z jednoczesnym wykluczeniem sytuacji: system kar i nagród,

- oparcie wewnętrznego życia zakładu na pełnej jawności i zaufaniu do dzieci.

Janusz Korczak- mądry wychowawca- uczył dzieci tolerancji rasowej i religijnej, uczciwości i sprawiedliwości, umiłowania prawdy, wzajemnej solidarności i życzliwości, świadomego wzbogacenia własnej osobowości, szukania lepszych, doskonalszych form życia gromady. Rozwijał uczucia rodzinne i przywiązanie do ziemi ojczystej. Warunki stworzone rozwojowi dzieci w Korczakowskich zakładach nie odbiegały od rad, jakie Korczak dawał matkom, gdy uczył je rozumnie kochać swoje dzieci. Mówił: „Dziecko to: Motyl nad spienionym potokiem życia. Jak dać trwałość, a nie obciążyć lotu, hartować, a nie nużyć skrzydeł? (…) Tak być winno. A jednak… Niech poszukuje, byle nie błądziło, niech się wspina, byle nie upadło, niech karczuje, byle rąk nie pokrwawiło, niech się zmaga, byle ostrożnie-ostrożnie.” Istotnym czynnikiem wychowania w Korczakowskich Domach była praca. Korczak budził szacunek i uznanie dla każdej pracy na równi- fizycznej i umysłowej. Budził szacunek dla ludzi pracy.  Jako kryterium wartości człowieka wysuwał jego stosunek do pracy i użyteczność tej pracy dla społeczeństwa. Wkład dziecięcego wysiłku w wnętrze życia zakładu przynosił wszystkim pożytek. Praca dzieci na miarę ich możliwości ujęta była w system dyżurów, wybieranych dobrowolnie. Dyżurami wychowanków objęto następujące czynności:

- utrzymanie w całym domu porządku oraz czystości dzieci,

- pomoc przy sporządzaniu i wydawaniu posiłków,

- pomoc w nauce słabszych dzieci,

...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • slaveofficial.keep.pl
  • Szablon by Sliffka (© - W Boga - wierze. Natomiast nie bardzo wierzę w to, co ludzie mówią o Bogu.)